Daniel Day-Lewis to jeden z najwybitniejszych aktorów swojego pokolenia. Nie figuruje w magazynach plotkarskich, ale znajduje się na językach całego świata za sprawą fenomenalnych kreacji aktorskich.

Poniższy TOP 5 jest skrajnie subiektywny, kolejność chronologiczna. A oprócz tego, że ranking składa się z filmów, które wyjątkowo przypadły mi do gustu – ukazuje także różnorodność, jaką charakteryzuje się filmografia aktora nagrodzonego aż trzema Oscarami. Poznajcie go jako nieśmiałego arystokratę, upośledzonego artystę, walecznego Indianina, nieroztropnego chuligana i prezydenta USA!

Daniel Day-Lewis – TOP 5 – Indianin, chuligan i prezydent


  • „Pokój z widokiem”, reż. James Ivory (1985)
     
    – daję 7 łapek!

„A Room with a View” to melodramat osadzony w charakterystycznym brytyjskim klimacie. Niewiele z niego wynika i pewnie nie zaoferuje widzowi innej nauki ponad tę o konieczności podążania za głosem serca – ale jest bardzo przyjemny w odbiorze. Ponadto został doceniony poprzez przyznanie trzech Oscarów.

Ekranizacja powieści E.M. Forstera o tym samym tytule zaskakuje rolą Heleny Bonham Carter, którą kojarzymy z zupełnie innymi kreacjami za sprawą produkcji Tima Burtona czy serii o Harrym Potterze. Tym razem młodziutka Lucy Honeychurch, w którą się wciela, jest niewinna i nieświadoma zawiłych praw, rządzących światem uczuć i namiętności.

Lucy poznaje czarującego George’a Emmersona, ale niedługo później przyjmuje oświadczyny bardzo poważnego kandydata na męża – Cecila Vyse’a. Tego drugiego gra właśnie Daniel Day-Lewis. Aż żal patrzeć jak ukochany aktor użycza wizerunku „temu drugiemu”, którego kobieta marzeń odrzuca. Trzeba jednak przyznać, że Daniel – jak zawsze – jest bardzo wiarygodny. Z kolei z odtwórcą roli konkurenta Cecila – Julianem Sandsem – miałam okazję się spotkać. O tym, co opowiada o pracy nad „Pokojem z widokiem” piszę tutaj.

Kadr z filmu „Pokój z widokiem”.


  • „Moja lewa stopa”, reż. Jim Sheridan (1989)
     
    – daję 8 łapek!

To ten film kazał mi pokochać Daniela. Zachwytom nad jego kreacją nie było końca! Za tę rolę w 1990 roku aktor otrzymał swojego pierwszego Oscara.

Kadr z filmu „Moja lewa stopa”.

„My Left Foot: The Story of Christy Brown” to obraz biograficzny. Tytułowy Christy Brown zmagał się z porażeniem mózgowym, które skutkowało częściowym paraliżem ciała. Rodzina nie wierzyła, że przy takim upośledzeniu fizycznym może on pozostawać zdrowym na umyśle. Traktowano go jak domową maskotkę, która budzi uśmiech swą nieporadnością. Matka i rodzeństwo okazywali mu miłość i czułość – ojciec był bardziej surowy – ale nikt nie spodziewał się, co kryje się w udręczonym kalectwem ciele.

Daniel Day-Lewis bardzo zaangażował się w pracę nad tą rolą. Nie schodził z wózka inwalidzkiego nawet w przerwie pomiędzy kręceniem kolejnych scen. To, jak radzi sobie z odegraniem sparaliżowanego człowieka, na zawsze wpisało kreację z „Mojej lewej stopy” w historię najlepszych ról wszech czasów.


  • „Ostatni Mohikanin”, reż. Michael Mann (1992)
    – daję 8 łapek!

Biały wśród Indian – trochę jak w „Tańczącym z wilkami” z Kevinem Costnerem. Oscar i dwie nagrody BAFTA. Mylnie uważa się, że tytułowym ostatnim Mohikaninem jest postać grana przez Daniela Day-Lewisa. Jego obecność w produkcji była jednak tym, co zachęciło mnie do seansu. Nie zawiodłam się.

Kadr z filmu „Ostatni Mohikanin”.

Scenariusz filmu „The Last of the Mohicans” został napisany na podstawie drugiego tomu serii ”Pięcioksiąg przygód Sokolego Oka”. Twórcy przenoszą widza do XVIII-wiecznej Ameryki, targanej kolonialnymi sporami między Francją i Anglią. Choć Nathaniel Poe – wychowywany przez Indian pod imieniem Sokole Oko – nie chce uczestniczyć w europejskich waśniach, zostaje w nie zaangażowany za sprawą uczucia jakie żywi do córki angielskiego generała.

Mocną stroną „Ostatniego Mohikanina” są nie tylko piękne zdjęcia i urzekający Daniel, ale także piękny soundtrack. Posłuchajcie tutaj.


  • „W imię ojca”, reż. Jim Sheridan (1993)
    – daję 8 łapek!

Jedyny film w tym zestawieniu, któremu nie udało się otrzymać Oscara, choć nominacji miał aż siedem – także za pierwszoplanową rolę męską dla Daniela Day-Lewisa. Statuetki aktora pozbawił wtedy Tom Hanks w uznaniu za kreację z „Filadelfii”. „In the Name of the Father” został jednak uhonorowany m.in. Złotym Niedźwiedziem na Berlinale. Ponadto produkcji dane było – czego pewnie twórcy nie odnotowali, ale co dla mnie pozostaje istotne – głęboko mnie poruszyć.

Kadr z filmu „W imię ojca”.

Grany przez Daniela Gerry Colon to niesforny młodzieniec. Włóczy się po ogarniętym niepodległościowymi aspiracjami Belfaście, jemu jednak rewolucja nie w głowie. Ważniejsze jest dla niego, by dobrze wypić, a troszczy się tylko o to, by podczas kolejnej awantury nie stracić w końcu głowy. Jak na ironię – po wyjeździe do Anglii zostaje niesłusznie powiązany z przeprowadzonym przez IRA zamachem.


„W imię ojca” to jeden z tych dramatów, które potrząsają mocno widzem, ukazując totalnie beznadziejną bezradność w obliczu aparatów od jednostki silniejszych i bardziej przebiegłych. Emocje potęguje świadomość, że historia ta wydarzyła się naprawdę. Oka z ekranu nie pozwalają spuścić magnetyzująca gra Day-Lewisa i równie hipnotyzująca muzyka U2.


  • „Lincoln”, reż. Steven Spielberg (2012)
    – daję 8 łapek!

Łkało me serce za każdym razem, kiedy słyszałam kolejną niepochlebną opinię o tym filmie. Wiele głosów wykrzykuje, iż jest to obraz ckliwy, nierzeczywisty, bazujący na pustych frazesach uparcie powtarzanych przez demagogów od stuleci. A mnie tych kilka lat temu wzruszył tak właśnie, jak twórcy mieli to w zamyśle.

„Lincoln” stanowi biografię szesnastego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Steven Spielberg na stołku reżyserskim, Daniel Day-Lewis czy Tommy Lee Jones pośród obsady, muzyka legendarnego Johna Williamsa, zdjęcia Janusza Kamińskiego, dziesięć lat przygotowań do realizacji filmu i budżet w wysokości sześćdziesięciu pięciu milionów dolarów – to nie mogło się nie udać. Nie przejmuję się rozbieżnościami względem rzeczywistej historii – nie traktuję produkcji jako dokumentu. Stanowi ona ciekawy zarys życiorysu nietuzinkowej postaci, a górnolotne przemówienia naprawdę wzruszają.

Daniel jako Abraham Lincoln zachwycał i – według mnie – decyzja Akademii o przyznaniu w 2013 roku Oscara za najlepszą pierwszoplanową męską kreację nie mogła być inna.

Kadr z filmu „Lincoln”.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Powiedzieć, że mam trudną relację z filmami Christian Petzolda, to jak nic nie powiedzieć....

To był mocny rok pod kątem aktorskich występów na dużym ekranie. Kilka z nich zostało w mojej...

Przygotowanie podsumowań roku nie należy do najłatwiejszych. Zazwyczaj toczę bitwę między...

Leave a Reply