Martyna Wojciechowska, podróżniczka i dziennikarka, jest inspiracją dla wielu. Zaraża pasją i zaangażowaniem. Swoimi programami uczy widzów o otaczającym ich świecie. Pokazuje odległe zakątki i nie traci z oczu tego, co najważniejsze – drugiego człowieka i piękna natury. Podąża za swoimi marzeniami i udowadnia, że pasja dodaje skrzydeł.

Los ludzi, a także zwierząt nie jest jej obojętny, dlatego została ambasadorką filmu Mia i biały lew, który wchodzi na polskie ekrany. To opowieść o niebywałej przyjaźni, która nawiązała się między nastoletnią Mią a białym lwem Charlie. Francuscy twórcy nakręcili film w samym sercu Afryki, opowiadając o pięknie dzikiej natury. Zdjęcia były realizowane m.in. w prywatnym rezerwacie należącym do Kevina Richardsona, zwanego „zaklinaczem lwów”. Był on również odpowiedzialny za nadzorowanie obecnych na planie filmowym lwów – a po zakończeniu zdjęć „przygarnął” zwierzęcych aktorów do swojego rezerwatu.

Z Martyną Wojciechowską rozmawiałam o filmie, a także jej spotkaniach z dziką naturą.

Kim jest Mia i o czym opowiada film Mia i biały lew?
Czy miała Pani okazję poznać Kevina Richardsona, „zaklinacza lwów”, który pomagał przy realizacji filmu?
Jak wspomina Pani swoje spotkanie z dzikim kotem?
W jakich okolicznościach miała Pani okazję nawiązać relację z lwami?
Jakie są Pani ulubione filmy ze zwierzętami w roli głównej?
Co fascynuje Panią w wilkach?
Related Posts

Sad dziadka czyli Wołyń ujęty zupełnie inaczej niż nas przyzwyczajono. Rozmawiamy z reżyserem...

Wystąpiła w wielu znanych serialach telewizyjnych, takich jak „Belfer” czy „Barwy szczęścia”. W...

„Nie myślę o „Słoniu” jako o filmie prowokacyjnym albo moralizatorskim. To czuła i delikatna...

Leave a Reply