– daję 8 łapek!

Marek Koterski powrócił w wielkim stylu. 7 uczuć to wyszukana, momentami bulwersująca, opowieść o szkole życia. Reżyser przedstawia gorzką lekcją o rodzicielstwie, straconym pokoleniu, traumach dzieciństwa i trudach pracy nad sobą. Całość ubiera w dobrze znaną formę i lingwistyczną zabawę, która prowokuje do śmiechu. I choć mistrz słowa fenomenalnie sprawdza się w komedii, finalnie prowadzi do gorzkich i smutnych refleksji.

7 uczuć

7 uczuć

7 uczuć rozpoczyna się niczym komiczny serial dokumentalny. Osobniki ludzkie pod postacią mamy (Maja Ostaszewska), taty (Adam Woronowicz) i dwójki synów: Adasia (Michał Koterski) i Mikiego (Robert Więckiewicz) prowadzą normalne życie. Znajdujemy się wraz z kamerą w ich środowisku naturalnym, obserwując życie domowe wzbogacone surowym komentarzem wygłaszanym przez Krystynę Czubównę. Koterski wprowadza nas do filmowej rzeczywistości, pokazuje okazy i ich zachowania, by na ich podstawie wysnuć często szokujące wnioski. Całość zamyka w klamrze rozmów z psychoterapeutą, w których dorosły Miauczyński próbuje odnaleźć źródło swoich problemów.



Koterski nie wybrał łatwej drogi. Jego film opiera się na aktorskich umiejętnościach i dobrze skonstruowanym scenariuszu, który czytany powierzchownie może stać się zabawną ciekawostką na nudny wieczór. Tymczasem reżyser Dnia świra ponownie ubiera lęki każdego człowieka w powłokę Miauczyńskiego i punktuje przywary dorosłych. Ich ambicje, brak uważności i wrażliwości podcinają skrzydła dzieciom, która potrzebują miłości i wsparcia na trudnej drodze ku dorosłości.

7 uczuć

7 uczuć

Powierzając role dzieci dorosłym, Koterski wykorzystał plejadę polskich aktorów, a także udowodnił, że Michał Koterski poprowadzony wprawną reżyserską ręką potrafi stać się niebywale skutecznym aktorem. Adaś Miauczyński ubrany w krótkie spodenki na szelkach jest słodkim chłopcem, który chce odnaleźć się w szkolnej rzeczywistości. Pozostawiony sam sobie nie zawsze znajduje odpowiedzi na nurtujące go pytania, a jego problemy zdają się być traktowane z lekceważeniem. Zagubiony szuka wsparcia u kolegów, podczas gdy matka jest mu w stanie zaproponować tylko nieśmiertelną pomidorówkę.

Trudno streścić przedstawioną w filmie historię, by nie popsuć całej zabawy. W końcu enigmatyczne zwiastuny niewiele mówiły o głównej osi fabularnej, tym większa radość obcowania z mocno wykrzywionym światem Koterskiego. Reżyser przenosi swoich bohaterów do bliżej nieokreślonej rzeczywistości: nie znamy miejsca i czasu, co jeszcze bardziej wpływa na uniwersalność opowieści. W centrum umieszcza dzieci i ich codzienne życie w szkole i poza nią. Powtarzalność lekcji, wymagania rodziców i nauczycieli wpędzają ich w spirale oczekiwań, którym nie zawsze potrafią sprostać. Jedne bezmyślnie dążą do osiągnięcia narzuconego ideału, inne poddają się w swych staraniach. Gry i zabawy przeplatają się ze smutkiem rozczarowań i miłosnych zawodów.

7 uczuć

7 uczuć pokazuje szkołę życia, a Adaś Miauczyński staje się uosobieniem i nośnikiem wszystkich naszych wad i kompleksów. Koterski w iście Gombrowiczowskim stylu pokazuje upupienie swoich bohaterów, nie szczędzi przy tym ironii i groteski. Narzuca formę, która wymaga od widza uważności, a także sporej dozy wyrozumiałości. W nachalnym słowotoku, zwyczajnych, jak i przerysowanych scenach tkwi klucz do zrozumienia jego artystycznej wypowiedzi. Bo Koterski bez wątpienia jest artystą, który swoimi filmami ma coś do zakomunikowania. Czy jest to rozpaczliwy marazm przegranego życia, rozliczenia z alkoholizmem czy mizoginizmem, reżyser Wszyscy jesteśmy Chrystusami szokuje, bulwersuje przyjętą konwencją, ale potrafi zbudować puentę pozostającą z widzem na dłużej.

Nie wszystko w 7 uczuć jest idealne. Pojawiają się wątki, które nigdy nie znajdują należytego finału, postaci po prostu znikają (jak ojciec Adasia), a finałowe przesłanie zostaje nachalnie wykrzyczane przez Sonię Bohosiewicz, jakby z obawy przed niezrozumieniem intencji twórcy. Mimo to Marek Koterski wraca do formy z Dnia świra. Jest kąśliwy, ostry i dosadnie bolesny. Ten film to gorzka satyra na temat polskiego społeczeństwa. Myślę, że społeczeństwa w ogóle. Takiego, które nie radzi sobie z narzucanymi kulturowymi wzorcami i swój strach, niemożność sprostania oczekiwaniom i wyzwaniom przelewa na młodsze pokolenia.

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply