Nadszedł wielki finał i – dla mnie – wielkie rozczarowanie. Choć twórcy sprawnie pospinali poszczególne wątki, domknęli mglistą intrygę i aktywowali wiecznie zagubionego Pawła Zawadzkiego, zbytnio popłynęli z prądem rwistej fantazji i pozostawili mnie z pytaniem „naprawdę?”. 8 odcinek drugiego sezonu Belfra pełen jest napięcia, rozedrganych emocji i zdecydowanych kroków. Tak, jakby ktoś spuścił powściągliwych bohaterów ze smyczy i ruszyła lawina wydarzeń. Wystarczyło tylko, żeby belfer zaczął myśleć.

Belfer / fot. Robert Pałka

Belfer / fot. Robert Pałka

Każde kolejne słowo w tej recenzji będzie spoilerem. Trudno pisać o finałowym odcinku bez uchylania rąbka tajemnicy, szczególnie że poszczególne wydarzenia prowadzą do rozwikłania zagadki zniknięcia trójki uczniów wrocławskiego liceum. W końcu dowiedzieliśmy się, gdzie podczas ferii byli Iwo, Tymek i Magda, a cała sprawa okazała się grubymi nićmi szytą intrygą wywiadu, który – nielegalnie – pod kuratelą Karola szkolił swoich nowych szpiegów. Brzmi absurdalnie, prawda? Niestety, takie jest rozwiązanie zagadki, która przez kilka tygodni zaprzątała głowy widzów – za wszystko jest odpowiedzialny niekompetentny szpieg, który próbował rozwinąć swój mały projekt i rozpracować siatkę handlarzy bronią, hakerów i preppersów. Niedoświadczone dzieciaki pogubiły się w swoich misjach, nie wytrzymały emocjonalnie, a działania Iwo były aktem desperacji i zemsty. Mistyfikacja budowana przez tyle odcinków legła w gruzach, a Magda i Tymek zostali ofiarami samowolki swojego „szefa”.

Trudno nie uśmiechnąć się z politowaniem podczas tego finałowego odcinka. Zawadzki w końcu przestał się potykać o własne nogi, głównie za sprawą Marty, która w niego uwierzyła. A Magda – doprowadzona do granicy wytrzymałości (chyba?!) – zaczęła odkrywać karty. Śmiesznym wydaje się wniosek, że do rozwiązania całej intrygi wystarczyła szczera rozmowa belfra z zuchwałą dziewczyną. Ot, krótka rozmowa, wspólna wycieczka do lasu i cała sprawa została rozwiązana.

Pomimo abstrakcyjności fabuły, na którą narzekam od samego początku, ostatni odcinek potrafi zbudować atmosferę napięcia, a momentami nawet poczucia grozy. Jak na słaby poziom drugiego sezonu Belfra, finał można uznać za udany głównie dzięki sprawnej realizacji. Wiele do życzenia pozostawia momentami zbyt emfatyczne aktorstwo i naprędce dopinanie kolejnych wątków.

Najjaśniejszym punktem tej serii pozostanie Michalina Łabacz, której udało się stworzyć postać niezwykle ambiwalentną. Patrząc na nią, miotamy się między nienawiścią a współczuciem. Nie jest nam obojętna, co przy tym scenariuszu jest nie lada wyczynem. Warto również zapamiętać Szymona Piotra Warszawskiego. Radek Kędzierski to dobry-zły glina, który rozwiązuje sprawę zgodnie ze swoim kodeksem etycznym, wiedziony przeczuciem z dala od sztywnych, policyjnych reguł.

Belfer kończy się umiarkowanym happy endem. Sprawa zostaje rozwiązana, a furtka na kolejny sezon otwarta. Pytanie, czy chcemy kolejnej odsłony losów Pawła Zawadzkiego, który rozwiązuje kryminalne zagadki… zanurzone w polskiej rzeczywistości. Mnie wystarczy.

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply