– daję 4 łapki!

Berlin przyszłości to kolorowa speluna, w której chowają się amerykańscy dezerterzy, a szara strefa działalności gangsterów zatacza coraz większe kręgi. Mroczne miasto zatopione w neonowych blaskach nawiązuje do cyber punka i staje się kolejną nieco wyeksploatowaną wariacją na temat Łowcy androidów. Duncan Jones spełnia się w wizualnym dopracowaniu, ale cóż po pięknych obrazkach, kiedy bohaterowie są nieinteresujący, a ich działanie czy też szeroko pojęta misja nie potrafią wykrzesać ani krzty emocji.

Mute

Mute

Jones sprawnie buduje nastrój wyjęty z kina noir: mroczne zakamarki, dym papierosowy, kobiety i gangsterzy, ale opowiadana przez niego historia rozchodzi się w szwach. Oto Leo (okrutnie przeciętny Alexander Skarsgard) – niemy przez wypadek, którego doznał w dzieciństwie – musi odnaleźć porwaną niebieskoowłosą ukochaną. Naadirah (Seyneb Saleh) ma mroczną przeszłość, która właśnie ją dopadła. Postawny, niemal posągowy i mocno wycofany Leo wyrusza na ratunek, robiąc sobie po drodze kilku wrogów. Zanurza się w berlińskie speluny i burdele, walczy z szalonym gangsterem Maksimem i nieco przerażającym duetem chirurgów Cactusem (fantastyczny Paul Rudd) i Duckiem (Justin Theroux). Sprawnie porusza się po zakątkach miasta i bez mrugnięcia okiem daje się wciągnąć w niebezpieczną grę. Szkoda tylko, że fabuła jest zupełnie pozbawiona twistów i nie potrafi zaangażować uwagi widza.

Bez słowa opatula się w futurystyczny płaszcz, ale ta powłoka jest zupełnie zbędna. Pretekstowe wykorzystanie rozbuchanych dekoracji kompletnie nie wpływa na przebieg akcji. Wyjątkowo powściągliwie jest używana technologia, a sceny walk pozostawiają wiele do życzenia. Po genialnie skonstruowanym Altered Carbon oczekiwania wobec tego gatunku są o wiele większe. I o ile kolorystyka, scenografia i muzyka są w stanie oddziaływać, wszelkie napięcie siada, kiedy kamera z daleka przygląda się wymierzanym ciosom, pozostawiając smutne wrażenie marnej inscenizacji.

Alexander Skarsgard, który do tej pory sprawdzał się w drugoplanowych rolach, nie wykorzystał swojej szansy pociągnięcia całej fabuły. Smutny i zamknięty w sobie miał ograniczony zasób środków aktorskich do wykorzystania. Pozbawiony głosu, musiał skupić się na ekspresji oczu i twarzy. Choć Leo utracił tylko zdolność mówienia, momentami wydaje się zbyt nieporadny i zacofany, podejmując nielogiczne decyzje. To Paul Rudd zaczyna odgrywać pierwsze skrzypce jako chirurg na usługach lokalnej mafii. Lubuje się w torturach i innych przyjemnościach, ale przede wszystkim jest oddanym ojcem i dla swojej córki jest w stanie wiele poświęcić.

Mute

Mute

Bez słowa to kino banalne i przeciętne, które rozczarowuje płaską fabułą pełną nudnych bohaterów. Wizualne piękno przykrywa błahą treść, a wtórne wykorzystanie symboliki i metafor wyłącza czujność. Duncan Jones nie zaproponował niczego, czego do tej pory byśmy nie widzieli.

Related Posts

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Alex Garland zabiera nas w centrum wojennego piekła niczym na rodzinną przejażdżkę na piknik....

Leave a Reply