– daję 1 łapkę!

 

Komediowy potencjał filmów Patryka Vegi zazwyczaj zaczyna się i kończy w zwiastunie. Zajawka ma przyciągnąć widzów do kina, gdzie doznają szoku estetycznego i intelektualnego. Botoks w swej formie i wykonaniu sięga dna i leży na łopatkach, taplając się w błocie scenariuszowej miałkości. Reżyser po policji postanowił przyjrzeć się służbie zdrowia i, czerpiąc z doniesień brukowców, skleił historie czterech niepokornych kobiet. Miało być z pazurem, a wyszło jak zwykle…

Botoks

Botoks

Daniela (Olga Bołądź) jest alkoholiczką i wrakiem człowieka. Pewnego dnia po kolejnej alkoholowej libacji jej ojciec wpada pod samochód i umiera. Dziewczyna postanawia, że zostanie ratownikiem medycznym i już po trzech latach widzimy, jak jeździ karetką. Beata (Agnieszka Dygant) pracuje na SORze, gdzie głównie zajmuje się wyjmowaniem obiektów tkwiących w ludzkim ciele. Patrycja (Marieta Żukowska) jest chirurgiem, który musi się zmagać z męskim szowinizmem, a Magda (Kasia Warnke) ginekologiem dokonującym setek aborcji. Jeden szpital, różne historie – wszystkie jednakowo absurdalne i przerysowane, zasługujące na Oscara w kategorii „fantazja”.

Botoks to fabularna gruba kreska, przejaskrawienie i nieudane role. Marieta Żukowska stara się być przerysowana jak Basia z Ciacha, a Piotr Stramowski deklamuje martwe dialogi w stylu zen i eko. Na uwagę zasługuje Agnieszka Dygant, która próbuje tchnąć nieco życia w fatalnie rozpisaną postać. Beata traci miłość swojego życia (jak się domyślamy), a zegar biologiczny daje o sobie znać. Macierzyństwo staje się pewną misją i planem do spełnienia. Targana wątpliwościami i marzeniami uparcie dąży do celu. Dygant stara się odmalować jej zagubienie, ale też nadzieję i pewnego rodzaju misję. Podobnie jest w przypadku Katarzyny Warnke, która z perfekcyjnej pani doktor od aborcji (dokonała ich 721!) zamienia się w oczekującą matkę z moralnymi wątpliwościami. Niestety wszystkie postaci są napisane na kolanie z minimalną wiarygodnością. Trudno się z nimi związać i nadać szerszy kontekst ich zachowaniu.

Botoks

Botoks

Widać, że Patryk Vega kocha swoje bohaterki. Kobiety stawia u steru, obnażając mechanizmy szklanego sufitu i wykluczenia. W przerysowany i brutalnie zły sposób opowiada o niewygodnych elementach polskiej rzeczywistości. Czasami trafia w czułe punkty. Jest dobrym obserwatorem i naczelnym krytykiem, jednak w pośpiechu i grafomanii tworzy film-karykaturę, o której chce się jak najszybciej zapomnieć. Szczególnie, że nagromadzenie nieuzasadnionych obrzydliwości jest ogromne – kopulacja z psem, nieustanne mówienie o przedmiotach w odbycie i pokazywanie płodów. Wiarygodność obrazów służy tylko nachalnemu szokowaniu, nie przysługując się fabule.

Botoks

Botoks

Z niedowierzania marszczyłam czoło. Umierałam z zażenowania i przerażenia w nadziei, że ten zlepek scen w końcu wpadnie we właściwe tory i zacznie tworzyć spójną i logiczną opowieść. Botoks wykorzystuje swój gagowy potencjał, bawi się wizerunkiem Tomasza Oświecińskiego, który stworzył wyrazistą postać w Pitbullu, ale zatapia się w absurdzie, gubiąc ciąg przyczynowo-skutkowy. To tabloidowy krzykacz z zamiłowaniem do turpizmu, który ma tylko przyciągać uwagę i wywoływać szok. Botoks staje się filmem antyaborcyjnym i prorodzinnym wrzuconym w nurt anarchistyczno-konserwatywny. Choć Vega przekracza granice, jest dosadny i brutalny, głosi dość tradycyjne rodzinne wartości. To przede wszystkim zły film, w którym trudno doszukać się pozytywnych elementów. To doskonały przykład, jak nie pisać fabularnych opowieści na kolanie, na szybko i bez spójnej wizji na wszystkich bohaterów.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

 

Related Posts

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Body horror, film kryminalny, thriller i komedia romantyczna mieszczą się w tej opowieści o dwóch...

Leave a Reply