autor recenzji: Piotr Grabski

Temat rodziny pojawia się w kinematografii dosyć często. W szczególności relacje na linii dzieci-rodzice. „Weldi” – bo tak brzmi oryginalny tytuł produkcji – to jedno z takich dzieł i choć z pozoru film może wydawać się błahy, to wciąga odbiorcę niebanalną i rozbudowaną historią.

Kadr z filmu „Dear Son”.

„Dear Son” to historia rodziców i ich młodego syna, którego czekają egzaminy na studia. Chłopak zmaga się z bólami głowy, na które nikt nie może znaleźć lekarstwa. Kiedy w końcu uporczywy ból ustępuje, pojawiają się inne problemy – tym razem egzystencjalne. Poszukując swojego „ja”, chłopak buntuje się. Wagaruje, przestaje się uczyć, a ostatecznie nawet ucieka. Ojciec, przeglądając historię na komputerze, znajduje informacje sugerujące, że jego syn wyjeżdża do Syrii. Kochające dziecko rodziców postanawia porzucić dom rodzinny i szukać siebie pośród niebezpieczeństwa.

Burze, targające rodziną obserwujemy z perspektywy ojca. Riadh jest operatorem wózka widłowego, ale niedługo przejdzie na emeryturę. Nie jest mu jednak dane zaznać „spokojnej starości” – rozpoczyna się jego męka z synem. Ojciec jest wpatrzony w swą latorośl jak w obrazek, toteż chciałby dla niego jak najlepiej. Dostosowuje do niego wszystko – od budżetu domowego po resztę planów na życie. Nic dziwnego więc, że kiedy dowiaduje się o ucieczce chłopaka, postanawia zebrać wszystkie oszczędności i wyjechać go szukać. Jest gotów zrobić dosłownie wszystko.

Kadr z filmu „Dear Son”.

Trzecim ogniwem spajającym „Dear Son” w całość jest matka. Kobieta, w przeciwieństwie do swojego męża, jest „między młotem a kowadłem” – nie wie czy kierować się sercem, czy rozumem, co wprawia ją w jeszcze większe zakłopotanie. Chora sytuacja wpływa negatywnie nie tylko na jej zdrowie psychiczne, ale również na relacje z mężem. Próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego dotychczasowe życie legło w gruzach.

„Dear Son” to film o największych dramatach rodzinnych. Dorastanie syna, kryzys wieku średniego ojca, rozczarowanie życiem matki. Problemy finansowe, niedowartościowanie, niepewność. Jednocześnie każdy z tych tematów jest wyważony. Żaden z bohaterów nie pozostaje w cieniu, przez co film trzyma widza w napięciu. Co istotne, obraz ten odsłania karty w dosyć spokojny, nieprzesadzony sposób. Wprowadza odbiorcę w zaciekawienie. Każdy wątek jest poprowadzony powolnie, ale jednocześnie nie nuży.

Kadr z filmu „Dear Son”.

Faktem jest, że „Weldi” nie zmieni kinematografii – trudno go nawet ulokować w czołówce roku. Warto go jednak zobaczyć chociażby ze względu na ciekawe operowanie kamery (w szczególności zauważalne jest to podczas wizyty w Syrii) czy na oszczędne, lecz trafne dialogi (sceny w domu). Filmy poruszające tematykę rodzinną często obfitują w niepotrzebne i przeciągające się rozmowy – tu Mohamed Ben Attia postawił na minimalizm. To trafny zabieg, podkreślający tematykę filmu – wszak kiedy jesteśmy świadkami złości i bezsilności w rodzinie, to po prostu „brak nam słów”.

„Dear Son” otrzymał wyróżnienie w rywalizacji o tytuł najlepszego filmu na Tofifest Film Festival.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author
Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply