Wracamy do Paryża po raz trzeci, by śledzić pokręcone i pełne zawirowań losy Emily (Lily Collins). Darren Star daje nam dokładnie to, czego mogliśmy się spodziewać: kolorowy świat blichtru, miłosne zawirowania, momentami średni dowcip i absurdalne problemy życiowe. Guilty pleasure w czystej formie, nie będziecie mogli się oderwać!

Przeczytaj także: Wednesday

Pod koniec 2. sezonu Emily nawarzyła sobie piwa i musi je teraz wypić, stając w rozkroku między lojalnością wobec Madeline (Kate Walsh) i firmie z Chicago a Sylvie (Philippine Leroy-Beaulieu) i francuskim kolegom. Oprócz tego na mocy paktu z Camille (Camille Razat) musi poradzić sobie z uczuciami wobec Gabriela (Lucas Bravo) i ruszyć do przodu przez uczuciowe życie. Wciąż będzie lawirować między swoimi pragnieniami, a tym co los rzuca jej pod nogi i na pewno nie zabraknie jej pomysłowości.  

Emily powoli uczy się na swoich błędach. Stara się zwolnić tempa, ale wciąż pozostaje sobą i w większości przypadków najpierw działa a potem myśli. Lily Collins świetnie odnajduje się w tej roli, budując postać, której nie da się do końca lubić, a mimo wszystko trzyma się za nią kciuki. Amerykańska na wskroś z zapałem do pracy i nieustannym “let’s do it” na ustach nie przystaje do świata pełnego celebracji, który potrafi grubą kreską oddzielić pracę od życia prywatnego. Instagram wciąż odkrywa w jej życiu ważną rolę, ale już nie jest centralną częścią jej życia. Emily zachwyca uroczym uśmiechem, ale potrafi prawdziwie denerwować naiwnością i abstrakcyjnymi pomysłami, które wypływają z niej bez żadnych filtrów. 

Emily w Paryżu to urocza rozrywka, która po prostu może sobie lecieć na ekranie, a my nie musimy zbytnio się w nią angażować. W tym sezonie o wiele ciekawsza dla mnie jest Sylvie i jej zawodowe, jak i miłosne zawirowania. Leroy-Beaulieu ma w sobie charyzmę, która przykuwa moją uwagę. Być może chodzi o jej spokój, dojrzałość i pewność siebie, które potrafią prawdziwie hipnotyzować. Zresztą sporo sympatii kieruję w stronę Luca (Bruno Gouery) i Juliena (Samuel Arnold). To drugi plan, którego chciałabym oglądać więcej. 

Twórcy Emily w Paryżu mają w rękawie kilka asów. Mogą zaskakiwać niektórymi rozwiązaniami i nieustannie utrzymują naszą uwagę. Trzeba jednak przyznać, że w tym serialu nie tylko liczy się to, o czym opowiada, ale też w jaki sposób. Ponownie zaglądamy w barwne paryskie miejsca, możemy zachwycać się modą (Mindy z pewnością nie da o sobie zapomnieć!) i muzyką. Dostajemy wszystko to, co znamy i z pewnością nie będziemy zawiedzeni.

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply