– daję 7 łapek!
Niedługa przypowieść o wielu morałach.
Odwiedzamy rodzinę Hoffmeisterów, kiedy dom nie jest już pogrążony w żałobie, ale wciąż unosi się w nim gorzka nuta smutku. Porzucona narzeczona codziennie odwiedza symboliczny grób poległego na wojnie tytułowego Frantza.
Pewnego dnia Anna (Paula Beer) zauważa, że w miejscu pamięci ukochanego ktoś zostawił kwiaty. Udaje jej się ustalić, że był tu przed nią młody Francuz. Kobieta opowiada o wszystkim niedoszłej teściowej, z którą mieszka. Obie dochodzą do wniosku, że musi to być dawny znajomy z Paryża. W końcu Frantz studiował tam jeszcze przed wojną.
Do doktora Hansa Hoffmeistera zgłasza się nowy pacjent. Poznając jego narodowość, lekarz odmawia konsultacji. Nie może przyjmować Francuzów. „Każdy Francuz jest mordercą mojego syna”. Gość odchodzi, jednak u progu Anna rozpoznaje w nim mężczyznę widzianego nad grobem Frantza.
Niemka odnajduje młodego Francuza i zaprasza go do domu teściów. Adrien (Pierre Niney) opowiada o pięknych chwilach beztroski, spędzonych z Frantzem w Paryżu przed wybuchem wojny.
Hoffmeisterowie czerpią dużo radości z odwiedzin chłopaka. Czują, jakby sam Frantz wrócił do domu. Chętnie słuchają opowieści o nim i sami nieustannie wspominają syna. Przeglądają zdjęcia, przytaczają anegdoty. Przez tych kilka dni Adrien zastępuje im dziecko, a i Annie staje się wyjątkowo bliski.
Kiedy Francuz wyjeżdża, w niemieckim domu ponownie nastaje pustka. Wiele zmienia się, kiedy Adrien przysyła pierwszy list. Mieści się w nim przykra prawda, której Anna nie śmie przekazać rodzicom poległego narzeczonego.
„Frantz” nie krzyczy, nie płacze po poległych, nie rozdziera szat. Nie politykuje, nie próbuje rozliczać historii i wartościować. Okrucieństwa wojny są punktem wyjścia dla przedstawienia cichych ludzkich dramatów, wynikających z emocjonalności.
Wachlarz uczuć, których źródeł można szukać w człowieku, zdaje się być nieskończenie szeroki. Okazuje się także, że z ich powodu nie sposób ufać samemu sobie. Można pokochać mordercę albo poślubić bez miłości. Chęci do życia może dodać patrzenie na samobójstwo.
Francusko-niemiecki film zgrabnie żongluje dwiema konwencjami: obrazem czarno-białym i kolorowym. Pascal Marti słusznie otrzymał Cezara za najlepsze zdjęcia. Dzięki trafionym zabiegom technicznym mieszanka romansu, dramatu, kryminału i dysputy etycznej nabiera przyjemnego smaku.
O miłości, śmierci, bólu, kłamstwie i przebaczeniu – cicho, bardzo dobrze aktorsko i po prostu ładnie.
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]