– daję 6 łapek

Klasyka kina o dorastaniu. Powszechne problemy nastoletniej dziewczyny. Relacja matki i córki. Ale w zupełnie nietypowej formie. To jeszcze wierne odwzorowanie rzeczywistości czy marzenie senne? A może koszmar?

Kadr z filmu „Igielnik”.





Lyn i Iona przywędrowują na kinowy ekran trochę podobnie jak zrobiły to Vianne i Anouk w „Czekoladzie” Hallströma. Choć obie pary otoczone są baśniową atmosferą, to matka i córka z powieści Joanne Harris przybywają do miasteczka, by rozpieszczać mieszkańców słodkościami i wiele ich nauczyć – a nieszczęsne bohaterki „Igielnika” okażą się jedynie zawadzać.

Nastolatka jest bardzo przywiązana do matki. Szanuje ją i mocno kocha. Wszystko robią razem, nawet śpią w jednym łóżku, otoczone pluszakami. Nie widzą niczego dziwnego w swoim różowym życiu pełnym maskotek, miękkich poduszek, ceramicznych figurek, wyciągniętych swetrów i czapek z wizerunkami zwierząt. Czują się odpowiedzialne za siebie nawzajem i dzielą miłość do syna i brata, czyli niebieskiej papużki falistej. Jednak zdaje się, że pośród nich dwóch, to córka jest tą, która musi opiekować się matką.

Kadr z filmu „Igielnik”.

Lyn (Joanna Scanlan) jest otyła i niezgrabna. Ma problemy z chodzeniem. Wiecznie rozczochrana, z nieobecnym wzrokiem. Żyje w świecie iluzji. Szybko staje się pośmiewiskiem lokalnej społeczności. Usilnie próbuje zaprzyjaźnić się z jedną z sąsiadek, jednak okrutna kobieta nie okazuje jej ani odrobiny szacunku. Wyzywa Lyn od dziwaków i wszczyna komiczno-tragiczny spór o pożyczoną drabinę.

Iona (Lily Newmark) ma eteryczną urodę. Jej płomiennie rude włosy kontrastują z blado-białą twarzą. Jest dobra i naiwna. Nie ma pojęcia, o czym mówią szkolne koleżanki, kiedy wypytują ją o przeżyte orgazmy i zachęcają do masturbacji. Iona robi wszystko, by zaskarbić sobie ich sympatię i odnaleźć dla siebie miejsce w nowym środowisku.





Pastelowe kolory, wszechobecny plusz i baśniowy nastrój sprawiają, że nie spodziewamy się mroku, okrucieństwa i bólu, które mają niebawem nadejść. „Igielnik” może być moralizatorską przestrogą zarówno dla konformistycznych nastolatków, jak i dla ich nieświadomych niebezpieczeństwa rodziców.

Granica między realizmem a kiczowatym fantasy jest tu cienka. Ale choć czasem wydaje się, że „Igielnik” to odrobinę wykolejona z torów bajka – myślę, że za punkt wyjścia bierze rzeczywiste problemy współczesności, co czyni film pożyteczną lekcją.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Plotki o tym, że Wytłumaczenie wszystkiego to najbardziej polski węgierski film, nie są...

“Queer” to filmy, który jako pierwszy został wybuczany na pokazie prasowym. Nie oceniałabym go aż...

Pedro Almodovar debiutuje. “The Room Next Door” to jego pierwszy anglojęzyczny film, który z...

Leave a Reply