Jonathan przypomina kino inicjacyjne, lecz pod powłoką kolejnej opowieści o dorastaniu, kryje się niezwykle ważna lekcja o wybaczaniu, zrozumienia i akceptacji. Trudna relacja ojca i syna daje okazję do eksplorowania ludzkich – nieraz bardzo skomplikowanych – pragnień i marzeń. I choć Piotr J. Lewandowski czasami błądzi, przerzuca punkt ciężkości pomiędzy dwoma bohaterami, wciąż niezwykle subtelnie patrzy na coming outowe zmagania, które mogą doprowadzić do pełni zrozumienia i pojednania.
Jonathan – zrozumieć i wybaczyć
Jon (Jannis Niewöhner) jest złotym chłopcem. Młody bóg o postawie Apollo z zaangażowaniem opiekuje się chorym na raka ojcem, dogląda rodzinnego biznesu – hodowli bydła i próbuje pogodzić zwaśnione rodzeństwo. Choć relacja z Burghardtem (André Hennicke) nie należy do najłatwiejszych, stara się robić wszystko, by ulżyć mu w cierpieniu. Jedynie przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Co stało się z matką chłopaka? Czy naprawdę zginęła w wypadku? Dlaczego Martha (Barbara Auer) nie rozmawia ze swoim bratem? I kim jest tajemniczy mężczyzna, który pojawia się znikąd i w całości zgarnia uwagę Burghardta?
Lewandowski od początku z dużą atencją przygląda się działaniom młodego mężczyzny. Stawia go w centrum filmowego wszechświata, starając się zrozumieć jego emocje i pasje. Jednak po początkowym zauroczeniu, zaczynamy się irytować krystaliczną osobowością i idealistycznym obrazem zagubionego chłopaka. Trudno znaleźć skazy na jego wizerunku. Wydaje się być szczerą i dobroduszną ofiarą niespełnionych pragnień swojego ojca. Na szczęście Burghardt nie popada w karykaturę, a Andre Hennicke dodaje mu ciepła i lekkiej nuty desperacji w chwytaniu ostatnich szczęśliwych dni życia. To dynamika relacji między ojcem i synem napędza fabułę, która tkwi w kleszczach nieco romantycznego tonu (głównie za sprawą pięknych zdjęć Jeremy’ego Rouse’a).
Jonathan może urzekać subtelnością, odwagą i zrozumieniem, ale denerwuje zbyt krystalicznym obrazem rzeczywistości. Choć bohaterowie przeżywają wielkie emocje, całość wydaje się aż nadto wystudiowana i powściągliwa. Lewandowski stworzył opowieść, w którą chce się wierzyć całym sercem, ale rozum podpowiada, że tak idealnie nigdy nie będzie.