-daję 6 łapek!

Jutro będziemy szczęśliwi to przykład feel-good movie, które dość sprawnie balansuje między wzruszeniem i śmiechem, rozpływając się w pięknych widokach i pozytywnym aktorstwie. Niestety Omar Sy został obarczony karkołomnym zadaniem: uratować film, w którym warstwa scenariuszowa kuleje najbardziej. Francuski aktor zachwyca ogromnym uśmiechem, werwą i zaraźliwą energią, dzięki czemu zwycięża z rozczarowaniem braku logiki w filmowym świecie.

Jutro będziemy szczęśliwi

Jutro będziemy szczęśliwi

Jutro będziemy szczęśliwi – ojciec na medal

Patrząc na imponujący zespół scenarzystów, na który składa się aż 6 osób, trudno uwierzyć w banalność popełnianych błędów i luki fabularne prowokujące do zadawania pytań „ale jak to?” i „dlaczego?”. Hugo Gelin nieumiejętnie rozłożył akcenty, zaplątał się w poruszanych wątkach i stworzył lekki film ciężkiego kalibru. Jutro będziemy szczęśliwi jest przeuroczą komedią o sile ojcowskich uczuć, która gwałtownie zamienia się dramat rodzinny, gdzie dziecko staje się przedmiotem rodzicielskiego sporo. Gdzieś w tle majaczy śmiertelna choroba i smutek rozstania. Nie tego można się spodziewać po całkiem uroczym początku.

Jutro będziemy szczęśliwi

„Jutro będziemy szczęśliwi”

Samuel (Omar Sy) jest bawidamkiem. Dowcipem i szerokim uśmiechem zdobywa kobiece serca. Życie lekkoducha dobiega końca wraz z pojawieniem się tajemniczej blondynki – Kristin (Clemence Poesy) – wraz z niemowlakiem. Brytyjka wręcza zaskoczonemu Samuelowi dziecko i ulatnia się w mgnieniu oka. Mężczyzna musi dorosnąć do roli ojca i zaopiekować się słodką Glorią (Gloria Colston). Gelin doskonale bawi się relacją córki i ojca, pokazuje prawdziwe zaangażowanie, uczucie i energię. Do hipnotyzującego duetu dorzuca przyjaciela-geja (Antoine Bertrand) i powstaje współczesna, szczęśliwa rodzina.

Jutro będziemy szczęśliwi

„Jutro będziemy szczęśliwi”

Jutro będziemy szczęśliwi ma tą samą hipnotyzującą radość, co Nietykalni, dzięki czemu, z poważnym tematem, nie popada w koleiny rodzinnego dramatu wyciskającego tysiące łez z oczu zaangażowanej widowni. To barwna wariacja na temat siły rodzicielstwa w każdej formie, bez krawata i setek poradników. Film, kipiący pozytywną energią, udowadnia, że miłości nie można się nauczyć. A każdy moment może być wyjątkową chwilą wspólnego odkrywania rzeczywistości.

 

Related Posts

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Alex Garland zabiera nas w centrum wojennego piekła niczym na rodzinną przejażdżkę na piknik....

Leave a Reply