-daję 6 łapek!

Czy remake kultowej bajki Disneya był nam tak naprawdę potrzebny? Król Lew  AD 2019 to nic innego jak ta sama opowieść przedstawiona w ulepszonym (kwestia gustu) i unowocześnionym anturażu, który nie wnosi nic nowego. Jon Favreau przedstawia kropka w kropkę tę samą historię i nawet nie sili się na uwspółcześnienie niektórych wątków. To kolejny film z disnejowskiej maszyny do recyklingu, które ma przynosić górę pieniędzy, ale o wiele trudniej wykrzesać z niej prawdziwe emocje.

THE LION KING – Featuring the voices of James Earl Jones as Mufasa, and JD McCrary as Young Simba, Disney’s “The Lion King” is directed by Jon Favreau. In theaters July 29, 2019. © 2019 Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved.
Król Lew: Uwięzieni w Wielkim kręgu życia

Świat Króla Lwa jest imponujący. Najnowsza technologia live action sprawia, że obraz wygląda, jak wyjęty z filmu przyrodniczego. Realistycznie wyglądające zwierzęta poruszają się po bujnej sawannie, a intensywne kolory dodają całości życia. Ta wiarygodność jest pierwszym z problemów tej bajki. Zwierzęta wyglądają tak realistycznie, że trudno jest na ich pyszczkach wykreować prawdziwe i poruszające emocje. Przez pierwszą połowę filmu można chłonąć znane obrazy, podążać za rodzicielską relacją Mufasy i Simby, ale na próżno szukać tutaj kipiących pod powierzchnią emocji. Dopiero kiedy słyszymy dobrze znane melodie, stukot kopyt i złowrogie dźwięki, wchodzimy głębiej w opowiadaną historię. To właśnie muzyka zaczyna być emocjonalnym przewodnikiem po lwiej rzeczywistości.

Przeczytaj także: Soundtrack Króla Lwa

Favreau jest mistrzem wizualnej precyzji, a przy tym sprawnym rzemieślnikiem, który ruchami kamery czy długością ujęć potrafi budować napięcie i emocjonalne zaangażowanie widza. Jednak po Królu Lwie spodziewałam się czegoś więcej, liczyłam na jakiś autorski komentarz i dodatek. Jedynym odświeżeniem są piosenki w nowych aranżacjach. Wszystko pozostaje tak jak było i czerpie z nostalgii starszego widza. Szkoda tylko, że – znając fabułę – o wiele bardziej skupiałam się na tym, co dopiero nastąpi niż na akcji, która rozgrywa się na ekranie. 

W końcu historię Simby większość z nas zna – młody lew staje na rozstaju dróg i musi dojrzeć do swojego przeznaczenia i nowej roli, którą ma wypełnić w swoim królestwie. W tej kwestii nic się nie zmienia, a nawet przedstawiane sceny są identyczne do tych znanych z 1994 roku. Tak samo powaga zderza się z humorem, a największą dawkę komediowych akcentów wprowadzają guziec Pumba i surykatka Timon. W tym duecie bardzo dobrze sprawdza się dubbingujący Maciej Stuhr, który czuje się jak ryba w wodzie, akcentując co śmieszniejsze kwestie. Zresztą polski dubbing wypada ciekawie i nie można mu niczego zarzucić, choć w głowie nadal rozbrzmiewają głosy pierwowzorów. 

Król Lew ugiął kolana pod naporem oczekiwań i będzie mu trudno wygrać bitwę z oryginalną bajką. Film Favreau można podsumować jako wizualny sukces, któremu zabrakło iskry autorskiej wizji, która nieco ożywiłaby tę historię sprzed lat. Wpadliśmy w Wielki krąg życia, a może lepiej podążać za Hakuna Matata? 

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply