Magdalena idzie przez życie z traumą. Niezrozumiana i niewysłuchana na chwiejnych nogach stawia kolejne kroki w dorosłym życiu, choć zdaje się stąpać po rozżarzonej ścieżce przygotowanej przez los. Filip Gieldon bierze na warsztat trudny temat i robi wszystko, co może, by w pełni go udźwignąć. Niestety jego debiutancki film ratuje tylko świetna Magdalena Żak, a reszta mocno rozchodzi się w szwach.

Dwudziestoletnia dziewczyna musiała przejść prawdziwe piekło. Od kilku lat nie wypowiedziała ani słowa, zmaga się z traumą i nikt z jej otoczenia nie wie, co tak naprawdę się stało. Magdalena ma córeczkę, mieszka z apodyktyczną i krytyczną matką, a nocami jest DJką. Rodzina ledwie wiąże koniec z końcem, matka ciągle narzeka, a dziewczyna miota się między nastoletnią beztroską a świadomym wkraczaniem w dorosłość. Dużo w niej złości, rozczarowania i bezradności, z którą nieustannie stara się walczyć. Między jednym łykiem wódki a papierosem ma w sobie pokłady nadziei i siły, by ciągle próbować czegoś od nowa. Niestety los zrzuca na nią wszystkie plagi egipskie, a pomocne dłonie szybko znikają za sprawą popełnianych przez nią błędów.

Magdalena zapowiadała się jako świetne kino o radzeniu sobie z przeszłością. Niestety scenariusz popada w szalone odmęty braku logiki. Niewiarygodne postaci napisane grubą kreską spełniają tylko użytkowe role w popychaniu fabuły do przodu. Destruktywna matka, zagubiona córka, męska lesbijka czy interesowny facet matki opływają w stereotypach. Nie wychodzą poza określone role i z pewnością nie znajdują nici porozumienia z poruszającą się w chaosie Magdaleną. Enigmatyczna postać mogłaby przykuwać uwagę swoim zagubieniem i poszukiwaniem pewnej drogi, z czasem zaczyna nużyć i denerwować brakiem konsekwencji w tym szalonym świecie.

Gieldon rzuca tropy, daje wskazówki, ale zrzucenie odpowiedzialności na barki Magdalena Żak, to za dużo i za mało, by opowiedzieć tę historię. Poruszanie się w sferze emocji i czucia sprawdza się w pierwszej połowie filmu, ale zaczyna denerwować z każdą kolejną minutą. Reżyser pokazuje świat, pełen wad i dziur logicznych, który nie przystaje do rzeczywistości: Magdalena musi się spotykać z kuratorem (dlaczego?), a na prawie pustym dworcu autobusowym dziecko pozostawione samotnie na dwie minuty od razu przyciąga wzrok zatroskanej starszej pani i wymaga interwencji policji. Te niespójności bolą najbardziej, chaos niedopowiedzeń zostawia widza kompletnie zagubionego, a otwarte zakończenie w tym nieprzewidywalnym świecie nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Magdalena to ciekawa próba opowiedzenia o radzeniu sobie z traumą i niezrozumieniem otoczenia. Film jest świetnie zagrany przez Magdalenę Żak. Każdy jej grymas i spojrzenie mają znaczenie. Szkoda, że scenariusz nie jest w stanie sprostać jej talentowi. Mikrobudżetowa produkcja pokazuje, że można stworzyć kameralne kino o intrygujących bohaterach, trzeba tylko dopracować tło, które powinno wypełniać i ożywiać papierowy świat.

daję 4 łapki!

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply