Maria Pawłowska jest aktorką młodego pokolenia, która zagrała główną rolę Laury w filmie „Letnie popołudnie”. Nam opowiedziała o pracy przy filmie i podejściu do poruszanego tematu. Przeczytajcie rozmowę!

Movieway: Jak wyglądała Twoja droga do filmu „Letnie popołudnie”?

Maria Pawłowska: Zaczęło się od tego, że poznałam reżysera Youssefa. Prowadził w Warszawie warsztaty aktorskie w języku angielskim. Tak się potem stało, że zaproponował mi rolę w swoim filmie krótkometrażowym, w którym pojawiła się wyśmienita obsada: Danuta Stenka, Cezary Pazura i Kinga Preis. A po kilku miesiącach Youssef przyszedł do mnie z propozycją „Letniego popołudnia”. Kiedy rozmawialiśmy po raz pierwszy, jeszcze nie było scenariusza, a ja mocno zaangażowałam się w proces jego powstawania, np. byłam obecna na castingach do pozostałych ról. Zaciekawił mnie pomysł nagrania filmu na jednym ujęciu. Miałam kiedyś okazję grać w jednym długim mastershocie w serialu „Pakt 2”. Chciałam zobaczyć, jak to funkcjonuje w pełnym wymiarze.

Jak bardzo taka praca różni się od regularnego filmu?

Bardzo się różni. Nie mieliśmy w ogóle zapisu dialogów. Musieliśmy improwizować i dostosować do danej sytuacji. Wiele rzeczy udało nam się przetestować podczas prób. W każdej scenie wiedzieliśmy, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Znaliśmy założenia, co powinno się wydarzyć w danym momencie. Jednak najważniejsze było przygotowanie choreografii kamery. To wymagało dużej koncentracji i skupienia.

Trochę jak w teatrze…

To daje aktorom dużą wolność. Nie ma cięć, nie trzeba zastanawiać się nad tym, co grało się w poprzedniej scenie i z jakimi emocjami powinnam wejść w następną. Szczególnie, że często nie nagrywa się chronologicznie. Tutaj przeszliśmy płynnie całą drogę.

Jak w takim razie wyglądała praca reżysera na planie?

Youssef obdarzył nas dużą dozą zaufania. Po ujęciu, które trwało 2 godziny – pytał operatorkę, Zosię Goraj, jak było. Rozmawiał z nami, co czuliśmy i co myślimy o tym dublu. Dopiero na tej podstawie dawał nam wskazówki. Nie miał innej możliwości, ponieważ nie mógł siedzieć przy podglądzie. Nie ma tak długiego kabla, żeby wszystko połączyć…

Jak się opracuje z operatorką? Jest jakaś różnica, kiedy za kamerą stoi kobieta?

Uwielbiam pracować z kobietami. Jednak akurat przy tym filmie byłam tak skupiona na wykonaniu zadania, że nie odczułam różnicy. Zosia jest po prostu niezwykle zdolnym operatorem. Może dla Lucyny Szierok, która grała Anielę, czyli dziewczynę Laury, ta sytuacja była bardziej komfortowa. Pod koniec filmu pojawia się temat trudny emocjonalnie i fizycznie. Myślę, że kobieta za kamerą dała duży spokój i wyeliminowała czynnik obcej płci, który zawsze czuje się gdzieś podświadomie.

Kim jest twoja bohaterka Laura?

To młoda dziewczyna, która w pewnym momencie dowiedziała się, czego chce od życia i stara się to realizować. Poznała kobietę i zdecydowała się z nią zamieszkać. To nie jest związek z doskoku tylko głęboka, ludzka relacja. Myślę, że Laura odkryła swoją drogę i będzie jej bronić mimo tego, że ludzie chcą ją z niej spychać.

Reżyser ze Szwecji przedstawia Polskę trochę w newralgicznym momencie, szczególnie w kontekście wydarzeń z Białegostoku. Czy chcieliście tym filmem otworzyć dyskusję na temat akceptacji czy tolerancji?

Tak się akurat złożyło, że ten film powstał w takim momencie. Sama zaczęłam w nim dostrzegać coś, czego wcześniej nie widziałam. Inaczej patrzę na bohaterkę i na to, co ją spotkało. Teraz całość ma dla mnie nieco szerszy kontekst. W gruncie rzeczy to bardzo prosta opowieść – półtorej godziny z życia dziewczyny, podczas której ma miejsce dramatyczne wydarzenie. Życie to takie proste historie i czasem wystarczy moment, żeby coś się skończyło. Myślę, że ten film jest właśnie o tym.

Polska w pigułce? Pozornie tolerancji, ale do czasu, aż sprawa nas nie dotyczy.

Tolerancja w Polsce jest na różnych poziomach.  Mieszkamy w Warszawie, gdzie zjeżdżają się ludzie z całego kraju. To specyficzne miejsce i na jego podstawie nie można oceniać całego kraju, ale wydaje mi się, że u ludzi, który podróżują i poznają nowe rzeczy –u tych, których znam – ta tolerancja zwiększa się. Im bardziej ludzie są otwarci na nowe doświadczenia, tym mniej mają w sobie przestrzeni na nietolerancję. Myślę, że mimo wszystko w Polsce idzie to w dobrym kierunku, chociaż startujemy z bardzo trudnego punktu.

Czy ten film może zmieniać myślenie?

Na ten film przyjdą ludzie, którzy mają określony światopogląd. Raczej nie przyjdzie nikt, by się przekonać, jak bardzo nie lubi tego tematu. Ale Wydaje mi się, że gdyby ktoś przyszedłby na ten film z negatywnym nastawieniem, to jest szansa, że zobaczy historię związku i miłości, historię zwyczajnej pary. Jedyną różnicą jest to, że dotyczy ona dwóch dziewczyn. Nie jest to w żaden sposób wyuzdane czy niesmaczne, nie epatujemy seksualnością. To – według mnie – wielka siła tego filmu.

Gdybyś jeszcze raz mogła napisać tę historię, jak ona by się zakończyła?

W idealnym świecie ta historia by się nie wydarzyła. 

Related Posts

Sad dziadka czyli Wołyń ujęty zupełnie inaczej niż nas przyzwyczajono. Rozmawiamy z reżyserem...

Wystąpiła w wielu znanych serialach telewizyjnych, takich jak „Belfer” czy „Barwy szczęścia”. W...

„Nie myślę o „Słoniu” jako o filmie prowokacyjnym albo moralizatorskim. To czuła i delikatna...

Leave a Reply