-daję 6 łapek!

Martin Eden (Luca Marinelli) marzy o drodze na szczyt. Wywodzący się z neapolitańskiej biedoty mężczyzna z ciekawością przygląda się światu, chłonąc rzeczywistość elit pełnymi garściami. Charyzmatyczny i zdecydowany rozpoczyna wędrówkę po społecznej piramidzie, by osiągnąć wymarzony sukces. Pietro Marcello w Martin Eden opowiadaj historię inicjacji zanurzoną w szarganej sprzecznościami włoskiej rzeczywistości.

Przeczytaj także: Najgorsze wiersze świata

Ekranizacja powieści Jacka Londona to intrygujący portret młodego człowieka, który – pomimo swoich ograniczeń i przeciwności losu – chce wydostać się ze schematu dotychczasowego życia. Martin Eden skończył zaledwie kilka lat podstawówki, a od 11. roku życia pływał na statkach, będąc żeglarzem. Kiedy po raz pierwszy wchodzi do domu bogatej neapolitańskiej rodziny, zaczyna wszystko chłonąć niczym zachwycone dziecko. Chłopak postanawia wrócić do edukacji, a w jego głowie rodzi się plan pozostania pisarzem. Idealistyczna wizja przyszłości zawiera sukces, bogactwo i szczęśliwe małżeństwo z Eleną (Jessica Cressy). 

Eden sukcesywnie realizuje swój plan, zanurzając nos w książkach. Nie patrzymy na bohatera, który tylko marzy, ale rzeczywiście bierze się do działania. Marcello pokazuje go w ruchu i nieustającym procesie tworzenia, który rozgrywa się na tle przechodzącego zmiany Neapolu. Dokumentalne wstawki dodają całości niebywałej wiarygodności i pozwalają poczuć klimat rozdartych wewnętrznie Włoch. W Martin Eden „bywamy” w rozpadających się mieszkaniach, a także w wystawnych domach w otoczeniu sztuki i literatury. Reżyser z dużym wyczuciem łączy te przeciwieństwa, uciekając od pornografii biedy i jednoznacznych ocen. Dla niego Eden stanowi centrum filmowego świata i nadaje rytm całej opowieści. 

Przeczytaj także: Nadzieja

Ten film wiele zawdzięcza Luce Marinelliemu, który wiarygodnie potrafi przekazywać skrajne emocje. O ile na początku kibicujemy Martinowi w jego edukacyjnej walce, to z każdą kolejną minutą z przerażeniem obserwujemy przeobrażenie w rozgoryczonego i przytłoczonego sławą pisarza, który zdecydowanie nie wzbudza sympatii. Ta przemiana bohatera mogłaby być jednym z najciekawszych momentów Martin Eden, ale stała się największą słabością filmu włoskiego reżysera. Przede wszystkim dlatego, że została potraktowana po macoszemu, a momentalne przeskoczenie między biednym a bogatym Martinem wypada mało wiarygodnie i zbyt szybko. Jakby zabrakło pokaźnego elementu tej opowieści.

Martin Eden to poprawny obraz z ważnym wątkiem społecznym w tle, który trąci nieco banałem i przewidywalnością. Pochwała indywidualizmu, za który bohater musi ponieść srogą cenę własnego zagubienia i sfrustrowania. Intelektualna wędrówka na barykady, która kończy się smutną puentą o mierzeniu się wyobrażenia z rzeczywistością. 

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply