5 – daję 5 łapek!

Miał być elektryzujący thriller, rozgrywający się na tle intrygujących meandrów świata prawniczego. A wyszło… Cóż, nie wyszło. I nawet Al Pacino tego nie uratował.

MisconductPosiwiały Denning (Anthony Hopkins) jest szefem potężnej firmy farmaceutycznej. Zdaje się mieć wszystko, czego mu trzeba. Tylko jego młoda partnerka mogłaby być trochę bardziej zdyscyplinowana. Widać, że piękna Emily (Malin Åkerman) się od niego odsuwa. Wszystko staje się jasne, kiedy ponętna blondynka spotyka swojego dawnego ukochanego – Bena (Josh Duhamel – mąż Fergie znany z Transformersów i komedii romantycznych).

Ben rozrywa swoje życie pomiędzy pracę prawnika, a dom, który najczęściej i tak zastaje pusty. Żona pracuje na kilka etatów, by młode małżeństwo dało radę powiązać jakoś koniec z końcem.

Kiedy Emily kontaktuje się z Benem, jest on trochę zaniepokojony. W końcu ta dziewczyna jest szalona! Podjęła próbę samobójczą, kiedy Ben lata temu z nią zerwał. Ciekawość jednak zwycięża i dochodzi do spotkania dawnych kochanków.

Emily skarży się na swój związek z milionerem w podeszłym wieku. Nie kocha go, ale boi się od niego odejść. Ben dostrzega w tym szansę dla siebie. Denning od lat uchyla się przed wymiarem sprawiedliwości dzięki fałszowanym badaniom, łapówkom i groźbom. Jeżeli Emily dostarczyłaby Benowi tajne dokumenty, które pozwolą na zdemaskowanie nieuczciwego klucza do sukcesu na rynku farmaceutycznym – jako prawnik, który pokonał niezwyciężonego dotąd przedsiębiorcę, nie musiałby się już martwić o swoją karierę.

Wszystko się komplikuje, kiedy Emily zostaje porwana. Trochę w tym „Zaginionej dziewczyny”, gdzie poprzez retrospekcje dopiero po powrocie do punktu wyjścia dowiadujemy się, co knuje przebiegła kobieta.

Mniej więcej po godzinie seansu rzeczywiście zaczyna robić się tajemniczo. Pojawiają się pytania bez odpowiedzi, ale tych odpowiedzi niespecjalnie chce się widzowi szukać. Trudno o więź emocjonalną, sympatię do bohaterów, napięcie. Nie wciągnięto mnie w wir akcji.

To, co piękne w thrillerze – puszczanie oka do widza, przemycanie wskazówek, możliwość odkrywania karta po karcie – w „Misconduct” zostało pominięte. Nie mamy szansy bawić się w układankę. Obserwujemy czczą paplaninę, podczas gdy pytania stawiają się same i odpowiedzi same pojawiają. Kryminał rozgrywa się w tle, na drugim planie.

Choć zdjęcia i montaż punktują, słaby film wciąż pozostają słabym i nie ratują go dwa wspaniałe nazwiska, które skłoniły mnie do sięgnięcia po niego – Anthony Hopkins i Al Pacino.

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Przerażona dziewczyna biegnie przed siebie co sił w nogach. Walczy o przetrwanie. Dobiega do...

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Leave a Reply