Koszaliński festiwal można uznać za otwarty. Pierwsze pokazy za nami. Młodzi twórcy rozpoczęli swoją wielką filmową przygodę. W I bloku filmów krótko metrażowych znalazły się dwie fabuły, dwa filmy dokumentalne i animacja. Każda z produkcji porusza różne struny, prowokuje do przemyśleń i odkrywa ciekawe międzyludzkie relacje. 

Relacja: dzień 2

Dzień, jak co dzień, reż. Magda Strzyżyńska

Matka (Marta Malikowska) i córka (Julia Totoszko). Relacja pełna napięć i niedopowiedzeń. Poznajemy je, kiedy z odrobiną szaleństwa i desperacji zmierzają w stronę miejskiego domu kultury, gdzie odbywa się casting do talent show. Anna z determinacją wypełnia formularz, poprawia włosy córki i doprowadza zdenerwowaną Basię prosto do drzwi – czy będzie do wejście do jaskini lew? 

Patrzymy, jak matka przelewa swoje niespełnione ambicje na córkę. Sama marzyła o karierze i realizowaniu swojej pasji, dlatego teraz ogromne nadzieje pokłada w Basi. Magda Strzyżyńska subtelnie buduje relacje między bohaterkami. Zamknięta w sobie dziewczynka tłumi emocje, nie zdradza swoich niepokoi i z lekką niechęcią spełnia prośbę matki. I choć siły między nimi rozkładają się nierówno, a Basia znajduje się w opresji ze względu na dążenia Anny, można zauważyć między nimi głęboką więź wzajemnego wsparcia i zrozumienia. 

Julia Totoszko zachwyca powściągliwością i skrywaniem prawdziwych emocji, do czasu aż wyjawia prawdę o swoim niepokoju. Pierwszy okres dziewczynki staje się nicią porozumienia, która łączy obie kobiety. Marta Malikowska pokazuje, że subtelnie można przejść od antypatii do sympatii. Jej Anna może wzbudzać skrajne emocje, ale finalnie macierzyńska troska wygrywa w tym szaleńczym biegu po sławę.

Dzień, jak co dzień  to wyważona opowieść o dojrzewaniu, budowaniu relacji i macierzyństwie. Można czerpać z tej historii garściami i zwracać uwagę na różne wątki, które pozwalają odebrać tę historię bardzo indywidualnie. 

Hi, how are you, reż. Michał Chmielewski

Sławek (Jacek Poniedziałek) nie ma pracy. To jego czterdziesty piąty dzień na bezrobociu i bardzo mu z tym dobrze. Pomimo presji, jaką wywiera na nim jego żona, usilne starania, by małżonek powrócił do normalnego – według niej – trybu życia spełzają na niczym. Sławek po prostu chodzi po osiedlu, szuka zaginionego kota Gucia i przez przypadek trafia do ogrodu swojej sąsiadki. Nastolatka od roku nie wychodzi z domu. Skrywa tajemnicę, która stała się przyczyną jej wyalienowania. Zresztą bohaterowie przez przypadek się spotykają i z powodzeniem mogą odnaleźć punkty wspólne. Sama Kamila (Maja Szopa) nazywa Sławka K-Paxem – przybyszem z kosmosu. 

Michał Chmielewski pokazuje kameralny portret mężczyzny, który niczego nie musi. Zatopiony we własnych traumach i przeżyciach potrzebuje bodźca, który pozwoli mu budować swoje życie na nowo. W poczuciu wolności i zrozumienia. Kamila pokazuje mu nową rzeczywistość, w której niczego nie trzeba. Hi, how are you to przewrotna opowieść o odnajdywaniu siebie. Proste pytanie, które zadaje się niemal odruchowo i nie oczekuje się szczerej odpowiedzi, jest tylko powierzchownym budowaniem relacji. Czasami potrzeba czegoś więcej, by zajrzeć głębiej.

-562 metry, reż. Michał Wojtasik

Michał Wojtasik zabiera nas na 562 metry pod powierzchnią ziemi, gdzie codziennie swoją pracę wykonują górnicy. Zanim jednak zanurzymy się w mroczne odmęty kopalni, widzimy panią Zosię, która starannie myje podłogi, wydaje ubrania i porządkuje przestrzenie. Etos pracy uderza z ekranu, a my zadajemy sobie różne pytania: o sens górnictwa, o ekologiczną wymowę filmów, o ludzki wysiłek czy ulotność ludzkiego życia.

-562 metry to film pojemny znaczeniowo, który dość surowo przygląda się pracownikom kopalni. Wojtasik nie wyróżnia nikogo z mężczyzn. Skupia się na grupie, która wykonuje swoją pracę. To ona – pani Zosia – na powierzchni, niczym matka, czeka na pracowników. W napięciu i skupieniu, jakby zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa i trudu pracy pod ziemią. Ostatnia scena, kiedy kobieta myje gumowce, skrupulatnie układając je w jeden rząd, wprowadza nastrój zadumy i niepewności. 

St. Kulon, reż. Ernest Lorek

Ernest Lorek wchodzi w intymną przestrzeń Stanisława Kulona. Zatapia się w domu rzeźbiarza i wraz z nim odbywa podróż po meandrach artystycznej duszy. St. Kulon sięga do smutnych i traumatycznych wspomnień twórcy, który pamięta wojnę. W dzieciństwie wraz z rodziną został wywieziony na Syberię. Wydarzenia ta odcisnęły piętno na jego osobie i stały się podstawą do prac przez niego wykonywanych.

Lorek zachowuje bezpieczny dystans. Przygląda się, jak Kulon rzeźbi, ale przede wszystkim wysłuchuje jego opowieści. Poszarpane wspomnienia składają się na rysunkowe obrazy, a finalnie na rzeźby. Dzieciństwo zostawia na zawsze ślad. St. Kulon stawia pytania o źródła artystycznych inspiracji, a także wpływ cierpienia na rzeźbiarza. Kulon opowiada o sennych koszmarach, które popychają go do rzeźbienia. Czy piękno sztuki musi wywodzić się z cierpienia? 

Silny niezależny kosmos, reż.  Damian Krakowiak

Silny niezależny kosmos  to prosta, ale wzruszająca opowieść o małżeństwie rozdzielonym ogromnym dystansem. Ona znajduje się w statku kosmicznym z dala od Ziemi, realizując swoją pasję. On cierpliwie czeka w domu na jej powrót. Czas się dłuży, oboje tęsknie spoglądają to w niebo lub ku Ziemi. Ich kosmiczna rozłąka może odpowiadać tym nieco bliższym – emigracji zarobkowej czy niezrozumieniu emocjonalnemu.

Damian Krakowiak w bardzo przejrzysty i prosty sposób opowiada o codziennych problemach. Zwykła kreska, nieskomplikowane rysunki są w kontrze do zawiłych relacji bohaterów. Reżyser nie szuka odpowiedzi, zostawia swoich bohaterów w zawieszeniu w chwili poszukiwania sensua własnego połóżenia.

Related Posts

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Alex Garland zabiera nas w centrum wojennego piekła niczym na rodzinną przejażdżkę na piknik....

Leave a Reply