Kobiety w patriarchalnym świecie z góry skazane są na niepowodzenie. Szklany sufit nie pozwala przekroczyć sztywno ustalonych granic. Ciało staje się walutą w walce o marzenia i lepsze życie. François Ozon w Moja zbrodnia wpuszcza ducha #metoo. Choć akcja rozgrywa się w latach 30., można odnaleźć wiele współczesnych alegorii. 

Moja zbrodnia: kobiety vs. mężczyźni

Madeleine (Nadia Tereszkiewicz) mieszka ze swoją przyjaciółką Pauline (Rebecca Marder) w uroczym mieszkanku w Paryżu. Od kilku miesięcy zalegają z czynszem. Ledwie wiążą koniec z końcem, walcząc o upragnioną pozycję zawodową. Ta pierwsza jest wschodzącą aktorką, która nie zamierza rozdrabniać swojego talentu na drobne. Druga ambitną prawniczką, która łapie drobne sprawy. Na horyzoncie majaczy niezdecydowany narzeczony, Andre (Edouard Sulpice). Syn milionera, właściciela dobrze prosperującej firmy, nigdy nie zaangażował się w prawdziwą pracę i prędzej ożeni się z bogatą kobietą niż prawdziwą miłością. Wszystko ma się zmienić, gdy Madeleine zostaje zaproszona na spotkanie z wpływowym producentem. I rzeczywiście… ich życie zmienia się całkowicie.

Producent oferuje dziewczynie główną rolę w zamian za stałe wizyty u niego mieszkaniu. Madeleine nie zamierza sprzedawać swojego ciała za wymarzoną pracę. Kilka godzin po niechlubny spotkaniu mieszkanie dziewczyn odwiedza policja. Producent nie żyje, a aktorka jest ostatnią osobą, która widziała go żywego. Sprawa trafia do sądu, Pauline zostaje obrońcą. Rozpoczyna się kuriozalny proces, w którym sami mężczyźni pragną wymierzyć sprawiedliwość na podstawie poszlakowych dowodów i doniesień w prasie. Medialny cyrk rozpoczyna się na dobre, a kariera Madeleine nabiera tempa. Ozon grubą kreską rysuje swoją satyrę, bawiąc się dobrze znanymi nam ze współczesności motywami: wydawanie wyroków zanim zakończy się proces, uprzedmiotowienie kobiet, szybka kariera i walka o wpływy. 

Przeczytaj także: Bulion i inne namiętności

Moja zbrodnia świetnie łączy w sobie kilka gatunków i zręcznie między nimi przeskakuje. Od neurotycznego ducha Woody’ego Allena przeskakuje do rozbuchanej wizji niczym z Chicago Roba Marshalla. W końcu Madeleine tak samo jak Roxie jest artystką walczącą o uwagę i role na miarę jej talentu. Podczas procesu kreuje postać swojego życia, z radością wchodzą w ramy kobiety przegranej, która ze względu na płeć od samego początku jest skazana na niepowodzenie w męskim świecie. Oskarżona staje się feministyczną ikoną, która punktuje zgniliznę męskiego świata. Nie bójmy się jednak, Ozon daleki jest od jednostronnych wyroków i łopatologicznych wniosków. Francuski reżyser ostrzy nóż satyry i wymierza swoje ciosy zarówno w męską, jak i kobiecą krótkowzroczność. 

Ozon jest zabawny i kąśliwy. Buduje barwną opowieść, w której króluje manipulacja i zepsucie. I choć akcję umieszcza w odległej epoce, dość wyraźnie zadaje pytanie o to, jak wiele zmieniło się w naszym świecie od lat 30. ubiegłego wieku. Żartuje i bawi, ale potrafi być też wyjątkowo poważny, podrzucając widzom dość smutne wnioski. Czas płynie, niewiele się zmienia, a społeczeństwo wpada w zaklęty krąg popełniania tych samych błędów. 

Moja zbrodnia na szczęście nie jest filmem stworzonym ku przestrodze. To zabawa formą i świetne aktorskie popisy. Isabelle Huppert zachwyca przerysowaniem i odwagą w budowaniu postaci. Pełna ekspresji diva kontrastuje z nieco bardziej zachowawczą Madeleine. I choć dzieli ich podejście do aktorstwa i kilkanaście lat, obie nie cofną się przed niczym, by udowodnić swój talent. Nadia Tereszkiewicz w opozycji do legendy francuskiego kina tworzy postać nieco wycofaną, ale niebywale intrygującą. Aktorka przyciąga uwagę. Z pewnością trzeba śledzić jej karierę. Ozon pokazuje, że ma wyczucie do aktorek i po raz kolejny tworzy film, który wymyka się łatwym kategoryzacjom.

daję 6 łapek!

Related Posts

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Leave a Reply