Doroczna MET Gala jest jednym z najbardziej prestiżowych wydarzeń kulturalnych w Ameryce. Otrzymanie zaproszenia na ociekającą przepychem imprezę świadczy o statusie i prestiżu osoby zaproszonej. Na czerwonym dywanie rozgrywa się prawdziwy pokaz mody, a z pracowni jubilerskich wyjeżdżają najbardziej okazałe diamentowe naszyjniki i bransoletki. Choć samo muzeum, w którym odbywa się gala, jest jednym z najlepiej ochranianych miejsc na świecie, okazja do zgarnięcia pokaźnej sumki wydaje się niezwykle kusząca. Debbie Ocean (Sandra Bullock) nie zamierza jej zaprzepaścić.
„Ocean’s 8” to typowy heist movie wyprodukowany przez Stevena Soderbergha z licznymi zapożyczeniami i cytatami z jego wcześniejszych produkcji. Debbie jest nieodrodną córką i siostrą Oceanów. Prezentuje podobny styl myślenia, a najciekawszych sztuczek zwodzenia przeciwnika nauczyła się od swojego brata. Z tego powodu momentami można mieć wrażenie deja vu z męskiej wersji. Danny’ego do działania popchnęła zazdrość, Debbie powoduje chęć zemsty. Kiedy po pięciu latach wychodzi z więzienia, gdzie planowała największy skok swojego życia, zaczyna zbierać ekipę, która pomoże jej zwędzić, wprost z szyi prowadzącej galę Daphne Kluger (Anne Hathaway), najdroższy naszyjnik Cartiera.
Gary Ross nie poddaje się sentymentom i precyzyjnie rozgrywa niezbędne momenty w prezentowanym gatunku. Nie ma czasu na subtelne przyglądanie się bohaterkom. To nie one odgrywają tutaj pierwsze skrzypce, ale sama idea napadu i jego zorganizowanie. Postaci zostają zarysowane ogólnikowo w oparciu o dobrze znane – z takich produkcji – schematy. Mamy mózg całej operacji – Debbie oraz zastęp jej pomocników: kieszonkowca (Awkwafina), hakera (Rihanna), projektantkę mody (Helena Bonham Carter), organizatora (Sarah Paulson), jubilera (Mindy Kaling) i wsparcie techniczne spajające całą akcję (Cate Blanchett). Wszystkie razem tworzą niesamowicie sprawny zespół gotowy na każdą okoliczność.
Właśnie w tej gotowości tkwi największy mankament „Ocean’s 8”. Kiedy ekipa szykuje się do napadu, ich działanie powinno wywoływać podskórne napięcie. Czy wszystko się uda? Co z nieprzewidzianymi okolicznościami? Ross unika tej niepewności. Brakuje podskórnego strachu, czy plan zostanie w pełni zrealizowany. Perfekcjonizm i spokój Debbie przenosi się na całą ekipę i widzów. Wydaje się, że szczęśliwa ósemka jest wręcz skazana na sukces.
„Ocean’s 8” zbiera śmietankę hollywoodzkich aktorek, które nie raz zachwycały charyzmą i precyzją swoich występów. U Rossa doskonale się uzupełniają, tworząc niesamowitą mieszankę charakterów. Zdecydowaną liderką pozostaje Sandra Bullock, która rozdaje wszystkie karty. Jej ekranowa relacja z Cate Blanchett wypełniona jest chwytliwymi dialogami. Helena Bonham Carter opiera się na znanym schemacie przerysowanego aktorstwa komediowego z nutką szaleństwa. Największym zaskoczeniem okazuje się Sarah Paulson – jedna z najbardziej niedocenianych amerykańskich aktorek, która wciąż grzeje miejsce na małym ekranie, a zasługuje na wymagające role pierwszoplanowe. Sporym odświeżeniem okazuje się wprowadzenie szalonej energii Jamesa Cordena jako inspektora ubezpieczeniowego z przaśnym humorem brytyjskiego dystyngowania. Pozostaje tylko żałować, że Matt Damon został wycięty z tej świetnej ekipy.
Film Rossa opiera się na znanym schemacie, a wszelka akcja jest napędzana chęcią dokonania zemsty przez Debbie na swoim dawnym partnerze. Całość zostaje sprawnie podzielona na trzy części: zebranie członków skoku, planowanie napadu i jego wykonanie. Wiadomo, że w tak krótkim czasie trzeba pogodzić się z kilkoma uproszczeniami i skrótami fabularnymi, ale mimo wszystko można przyznać rację finalnym słowom Debbie „Danny, byłbyś dumny”. „Ocean’s 8” pełne kobiecej energii pokazuje kino równie intelektualne, jak i pełne emocji. Ten napad musiał się udać!