Ulrich Seidl nie boi się wkładać kija w mrowisko. Przyzwyczaił nas do prowokujących obrazów, w których brzydota ściera się z wewnętrznym pięknem, a to co skrywane wychodzi na światło dzienne. W trylogii Raj: Miłość, Wiara, Nadzieja opowiadał o cnotach, zabierał nas na spływające krwią safari („Safari”) czy zaglądał do austriackich piwnic („W piwnicy”). Tym razem wyruszamy do zimowego Rimini, w którym uchodźcy z rezygnacją (nie)oczekują przyszłości, a Richie Bravo nie chce się wyrwać ze swojej własnej przeszłości. 

Przeczytaj także: Peter Von Kant

Tętniący życiem włoski kurort zimą przypominam wymarłe miasteczko. Ponura aura i opustoszałe hotele nie napawają optymizmem, a mgła unosząca się nad miastem kreuje dojmujący depresyjny nastrój. W tym szarym otoczeniu z werwą niczym amerykański kowboj Richie Bravo próbuje wiązać koniec z końcem. Zapatrzony w Clinta Eastwooda czy Bena Hura sam tworzy swoją legendę, będąc gwiazdą nadmorskiego kurortu. Patrząc na jego zmęczoną twarz, alkoholowe problemy i papierosa nieustannie pojawiającego się w ustach, domyślamy się, że najlepsze lata ma już za sobą. Nie traci jednak pasji i zaangażowania – wystylizowany niczym Elvis Presley umila czas podstarzałym turystom, którzy pamiętają dawne, lepsze czasy Rimini.

Richie Bravo to połączenie nadmuchanej męskości manifestujące się ubiorem (wojskowy płaszcz, kowbojki) i zachowaniem (seksualne podboje) z głęboko skrywaną wrażliwością i dogłębną samotnością. Mężczyzna otacza się pamiątkami z przeszłości, czerpie przyjemności obcowania z fankami sprzed lat, a do tego nieustannie hedonistycznie zatapia się w życiu. Pędzi przez Rimini bez celu, zdobywając pieniądze na przetrwanie. Zarabia występując, ale też świadcząc usługi seksualne starszym kobietom. Tak jak w poprzednich filmach Seidl nie jest nieśmiały, nie unika portretowania ciała niezależnie od jego wieku, kształtu czy wielkości. 

Przeczytaj także: Wszystko poszło dobrze

Seksualność i seks odgrywają zresztą w „Rimini” ważną rolę. Richie nie tylko zarabia w ten sposób pieniądze, ale przede wszystkim zyskuje oczekiwaną uwagę, którą wypełnia pustkę swojego życia. W filmie Seidla patrzymy na zdesperowanego człowieka, który nieustannie walczy o swoją widoczność dla drugiego człowieka i kurczowo trzyma się przeszłości, w której błyszczał setkami barw. Kiedy w końcu przeszłość zapuka do jego drzwi, będzie musiał jej spojrzeć prosto w oczy i zastanowić się, czy jest gotowy wpuścić do swojego życia drugiego człowieka. Co ciekawe to uchodźcy pojawiający się od czasu do czasu na ekranie odegrają kluczową rolę w wypełnieniu jego pustego i samotnego domu. 

„Rimini” jest zdecydowanie łagodniejszym filmem Austriaka, który podchodzi do tematu z dużą dozą czułości, patosu i wrażliwości. Pozostaje jednak wciąż bardzo realistyczny i naturalistyczna w opowiadaniu i prowadzeniu kamery. Przygląda się swoim bohaterom bez upiększeń. Zagląda z kamerą tam, gdzie nie chcemy spoglądać i daje przejmująca opowieść o samotności i zagubieniu. To ciekawy początek serii, reżyser już zapowiedział drugą odsłonę. „Sparta” będzie opowiadać o bracie Richiego. Zapowiada się interesujący duet.

daję 6 łapek!

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply