To miał być wyczekany wspólny wypad. Wynajęty samolot. Krótki lot i chwila beztroski w Chile. Wszystko jednak poszło nie tak i przeprawa przez Andy okazała się niemożliwa. Ogon zahaczył o szczyty, skrzydło niebezpiecznie dotknęło gór i radosna wycieczka zamieniła się w survival, na którym nikt nigdy nie chciałby się znaleźć. Śnieżne bractwo J.A. Bayona opowiada o katastrofie z 1972 roku, gdy urugwajski samolot rozbił się na lodowcu w samym sercu Andów.

Śnieżne bractwo: człowieczeństwo kontra natura

Hiszpański reżyser rozpoczyna swoją opowieść na kilka dni przed wylotem. Pokazuje wybranych bohaterów, przygląda się ich życiu i przyjacielskim relacjom. To młodzi ludzie, którzy powoli wkraczają w dorosłość. Wyprawa do Chile ma być ich pożegnaniem z beztroską. To zamknięcie pewnego rozdziału. Wkrótce przekonamy się, że dla wielu będzie to ostatni rozdział ich życia, a dla innych wydarzenia graniczne, które postawi pod znakiem zapytania istotę człowieczeństwa i siłę ludzkiego ciała. 

Śnieżne bractwo to klasyczne kino katastroficzne. Rozbicie się samolotu jest momentem kulminacyjnym. Bayona mocno pokazuje ten moment, portretując słabe ciała w obliczu niszczycielskiej siły. Widzimy, jak łamią się kości, a fotele przygniatają podróżnych. To jeden z najbardziej dosłownych i bolesnych momentów w filmie. Potem reżyser skupia się na duchowym aspekcie przetrwania. Co prawda sporo mówi się o zmaganiu ciała, ale wiele pozostaje poza kadrem, bez epatowania fizycznością, bólem i cierpieniem. W ten sposób Bayona w dość poetycki sposób opowiada o człowieku postawionym w sytuacji bez wyjścia.

Przeczytaj także: Anatomia upadku

Urugwajski samolot spadł w Andach. Katastrofę przeżyło 16 osób. Mężczyźni walczyli o życie przez 72 dni w wysokich górach w ekstremalnych warunkach. Bayona pokazuje, jak nawzajem dbali o siebie, korzystali z zasobów, które znaleźli we wraku i zmagali się z niską temperaturą i głodem. Reżyser stawia tu pytania o granice człowieczeństwa i wraz z ocalałymi zastanawia się, czy istnieją ograniczenia w walce o przetrwanie. Rozbitkowie, by przeżyć, muszą jeść ludzkie mięso, a to stawia ich wiarę i przekonania pod znakiem zapytania.

Śnieżne bractwo nie romantyzuje katastrofy lotniczej. Nie tworzy nadludzkich herosów, którzy przekraczają granice swoich możliwości. To skupiona na człowieku opowieść, w której przewodnikiem (narratorem) zostaje jeden z pasażerów. Bayona dzięki temu sprawia, że znajdujemy się w samym centrum wydarzeń. Mamy dostęp do myśli i uczuć rozbitków. Choć to kino emocjonalnie powściągliwe, nie brak mu rozmachu. Widok gór zapiera dech w piersiach, a siła i wola walki ocalałych rozpuszcza lód w sercach. Solidne kino bez zbędnych fajerwerków. Hołd dla niebywałych możliwości człowieka.

daję 7,5 łapki!

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply