– daję 6 łapek!

Mark (Ewan McGregor), Spud (Ewen Bremner) i „Sick Boy” (Jonny Lee Miller) powrócili po dwudziestu latach. Z mniejszym bądź większym powodzeniem radzą sobie z narkotykowym uzależnieniem, ale wciąż są tak samo zagubieni w życiu. Po ucieczce Rentona ich życie uległo zmianie, a jego przybycie do Edynburga nie jest szczytem marzeń. Odżywają wzajemne pretensje, na horyzoncie pojawiają się zaprzepaszczone szanse i wyrzuty sumienia. Czy powrót do przeszłości obudzi dawne demony?

T2: Trainspotting

T2: Trainspotting – powolne życie bez nadziei 

Danny Boyle nie tworzy sequela. T2: Trainspotting to oddzielna opowieść o mężczyznach i ich radzeniu – a raczej nie radzeniu sobie – z życiem. Trzej przyjaciele po latach znajdują się w tym samym miejscu. Tym razem będą próbowali rozliczyć się za dawne przewinienia – głównie za skradzione przez Marka pieniądze i jego ucieczkę. I choć wszyscy są jednakowo przegrani, można na nich patrzeć przychylnym okiem. Nieudacznicy, którzy wciąż mają nadzieje, że kiedyś będzie lepiej. Tylko Franco (Robert Carlyle) popełnia te same błędy.

T2: Trainspotting nie ma tej samej siły rażenia, co opowieść z 1996 roku. Danny Boyle nie eksperymentuje z formą, nie wykrzywia obrazu i nie wyrzuca dialogów w tempie karabinu maszynowego. To dojrzalsza wersja bohaterów, którzy wciąż nie potrafią stanąć na nogi. Reżyser tym razem nie oddaje narracji Rentonowi. Stopniowo wprowadza widza w „postapokaliptyczny” świat, brudne mieszkania i zakurzone ulice. I wraz z przybyłym z Amsterdamu mężczyzną odkrywa stare kąty. Coraz więcej głosu zyskuje Spud, który spisuje swoje wspomnienia, stając się w końcu głównym opowiadaczem. On zaczyna stawać na nogi i rozdawać karty.

T2: Trainspotting

To, co szokowało i zachwycało w Trainspotting nieco ulatuje. Wciąż mamy do czynienia z burym światem pozbawionym nadziei, w którym każdy jest od czegoś uzależniony, ale wszystko wydaje się takie… poprawne. Boyle nie zaskakuje nagłymi zwrotami akcji, czasami idzie na łatwiznę, a formalnie zachwyca tylko w jednej scenie – kiedy Mark ucieka przed Franco i chowa się w małym pokoju w całości składającym się z luster. Zbyt wielkie oczekiwania psują radość z oglądania.

Co ciekawe, do tego męskiego świata, wkracza kobieta. Brytyjski reżyser w ciekawy sposób angażuje Nikki (Anjela Nedyalova), która znajduje się w przedziwnym czworokącie. Chociaż jest w pewnym stopniu niewolnicą swojej seksualności, Boyle wykracza poza schematyczną opowieść o upadłej kobiecie. To ona staję się największą tajemnicą filmu i chyba, śmiało można powiedzieć, największą wygraną.

T2: Trainspotting

Filmowy Edynburg niewiele zmienił się przez te lata. Bohaterowie dojrzali, zrozumieli swoje błędy, ale nie potrafią uniknąć nowych. T2: Trainspotting jest filmem ludzi przegranych, który z pewnością nie zaraża optymizmem. To nieco bardziej wyważona opowieść, która, pomimo kilku ciekawych scen, już nie robi takiego wrażenia. Spokój i przerażająca stagnacja.

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply