– daję 6 łapek!

Tully to kino ważne i, pomimo kilku komediowych tonów, poważne. Jason Reitman opowiada o macierzyństwie bez kolorowych laurek, pasma uśmiechów i lśniącej kuchni. Ucieka od idealnego obrazu szczupłych i wysportowanych matek, którymi raczy nas Hollywood. W zamian oferuje łzy, ból i bezsenne noce okraszone schizofrenicznym rozdarciem między ponurą rzeczywistością i tęsknotą do beztroski.

Tully

Tully

Anioł Stróż strudzonej matki

Marlo (Charlize Theron) jest matką dwójki – nieidealnych – dzieci i na dniach spodziewa się trzeciej pociechy. Ledwie krocząc przed siebie, odstawia maluchy do szkoły, przygotowuje obiad i próbuje po prostu nie dać się pochłonąć panującemu chaosowi. W tym samym czasie jej mąż Drew (Ron Livigston) zajmuje się zarabianiem na życie. Klasyczny podział ról, gdzie matka jest strażniczką domowego ogniska, podczas gdy ojciec wyrusza na łowy. I choć wszystko pozornie wydaje się w porządku, przecież każdy spełnia swój obowiązek, coraz bardziej skupiamy się na Marlo, która dawno przestała myśleć o sobie. Każdą wolną cząstkę siebie oddała drugiemu człowiekowi – dzieciom, mężowi i społeczeństwu, które nieustannie podnosi oczekiwania wobec kobiet. W tym pędzącym kołowrotku życia z pomocą zjawia się Tully (Mackenzie Davis) – nocna niania. Dziewczyna tryska energią, zachwyca świeżością i entuzjazmem, przejmując część obowiązków od zrezygnowanej Marlo. Staje się nie tylko wsparciem w opiece nad nowonarodzoną Mią, ale również emocjonalną odskocznią dla strudzonej matki. Pokazuje, że wspólnie – łącząc swe siły – mogą więcej.



Idealne macierzyństwo nie istnieje

Reitman konfrontuje nas z idealną wizją macierzyństwa i pokazuje prawdziwe oblicze codziennych zmagań rodzicielstwa. Marlo i Drew pochłania chaos, podczas gdy jej brat Craig (Mark Duplass) z seksowną żoną opływają w luksusach, oddając swe dzieci pod opiekę niań. Kontrastowe zestawienia uświadamia nam, że perfekcyjny świat nie istnieje, a spokój ducha i atmosfera zen są osiągnięte kosztem emocjonalnej powściągliwości i ogromnego zaangażowania – często – obcych osób w postaci sztabu niań. Tully pokazuje, że życie to sztuka kompromisów, a szczęście można osiągnąć zaglądając w głąb własnych pragnień.

Tully

Tully

Tully opowiada o ważnych tematach, skupia się na odpowiedzialności za drugiego człowieka, pokazuje uciążliwą rezygnację z siebie i samotność w trudach macierzyństwa. Nie ucieka od przyglądania się depresji poporodowej i sztuce tworzenia rodziny, który momentami wygląda jak poligon wojskowy. Chociaż zdarza się, że scenariusz zanurza się w wydumanej baśniowości, dorzuca nachalne symbole (tonięcie w jeziorze i wzbijanie się ku powierzchni) i oferuje kilka absurdalnych rozwiązań, wciąż jest istotnym głosem pobudzającym do debaty. A co najważniejsze wszelkie niedoskonałości fabularne nikną przy fenomenalnej obsadzie. Charlize Theron tworzy przejmujący portret zagubienia, samotności i desperacji, aby ponownie stanąć na nogi w rzeczywistości, na którą nikt nigdy nie jest w pełni gotowy.

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply