– daję 5 łapek!

„Plot twist to radykalna zmiana kierunku albo wyniku w fabule filmu czy serialu. Jest często stosowany w narracji, aby utrzymać zainteresowanie publiczności i – zazwyczaj – zaskoczyć jakąś rewelacją.” Juliusz Machulski przyzwyczaił widzów do stosowania tego zabiegu, choćby w Seksmisji, Kilerze czy Vinci, jednak na próżno szukać niespodzianek w Volcie. Idziemy jak po nitce do kłębka, zaliczając po drodze obowiązkowe punkty kulminacyjne. Omijamy wszelkie atrakcje, a finał okazuje banalną błyskotką na otarcie łez rozczarowania.

Volta

Volta

Volta – przewrotna przewidywalność

Woody Allen od kilku lat jeździ po Europie, reżyserując fabularne reklamy miast. Machulski rozpoczyna od spojrzenia na Lublin z lotu ptaka, usytuowania całej akcji i pokazania najważniejszych atrakcji stolicy województwa lubelskiego. Na szczęście nie dopasowuje fabuły do otoczenia, a miejsce czyni integralną częścią opowieści, gdzie Bruno Volta (Andrzej Zieliński) – spin doctor – zostanie nieźle nabrany i oszukany. Inteligentny i bogaty zdaje się człowiekiem, który pozjadał wszystkie rozumy. Zadufany w sobie osiąga sukces za sukcesem i nie składa broni, nawet jeśli trafi mu się niezbyt bystry kandydat na prezydenta. W końcu wszystko można sprzedać, nawet głupotę, gdy tylko jest dobrze opakowana.

Życie Bruna ulega zmianie, kiedy nowa koleżanka jego dziewczyny przypadkowo w ścianie jednej z kamienic znajduje zaginioną koronę Kazimierza Wielkiego. Ogromne bogactwo finansowe i PR-owe staje przed Voltą otworem. Rozpoczyna się kombinowanie, jak przejąć drogocenną zdobycz od Wiki (Olga Bołądź) i wyjść ze sprawy bez szwanku. Nikt się jednak nie spodziewa, że to on zostanie nieźle wykiwany.

Volta

Volta

Juliusz Machulski wykorzystuje chwyty znane z Vinci: jest ważna, symboliczna dla Polaków korona – dzieło sztuki, są złodzieje, ogromne pieniądze, historyczne zanurzenie oraz oryginały i podróbki. Jednak na tym kończą się podobieństwa, a heist movie spala na panewce. Zresztą gatunkowa różnorodność i brak spójności w prowadzonej fabule jest główną wadą Volty. Zbyt mało humoru jak na komedię, za mało napięcia jak na film kryminalny i ślimacze tempo nieprzystające kinu akcji. To przeplatany dowcipnymi kwestiami dramat, w który zemsta gra pierwsze – bardzo ciche i nieśmiałe – skrzypce.

Reżyser Killera ma wyczucie do dialogu. Potrafi budować rytmiczne teksty, które w błyskotliwy sposób puentują otaczającą nas rzeczywistość. Robi aluzje do politycznego poletka i radośnie opowiada o polskim zamiłowaniu do monarchii – ucieleśnienia ideałów Boga, honoru i ojczyzny. Ironicznie spogląda na współczesne mechanizmy PR-u i politycznych rozgrywek, a zanurzając się w przeszłość, pokazuje, że knucie i podziały funkcjonowały w naszym kraju od lat. I w tym całym poplątaniu, historycznych podróżach, „wartałoby” rytmicznie podbijać tempo i dostarczać nowych rozwiązań. Jednak Machulski wykorzystuje cały potencjał w kilku błyskotliwych scenach, przez co Volta po chwili zaczyna nużyć.



Volta

Volta

O ile irytują mnie nieścisłości i luki logiczne, wszelkie niedoskonałości rekompensuje genialne męskie trio Jacek Braciak (na króla polski!), Andrzej Zieliński i Michał Żurawski oraz charyzmatyczne cameo Cezarego Pazury. Gatunkowa mieszanka zamiast przyprawić o zawrót głowy, wpada w koleiny przewidywalności. Nie ma efektu wow. Film pozbawiony genialnych aktorskich kreacji, okazałby się uroczym, ale sztucznym świecidełkiem. Król został bez korony, pokazując, że komedia w Polsce jest gatunkiem niebywale trudnym i nawet starym wyjadaczom nie zawsze wychodzi.

 

Related Posts

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Leave a Reply