Trwa 11. edycja LGBT Film Festival. Filmy będą pokazywane w 9 miastach, a potem znajdą się online na platformie outfilm.pl. Rozmawiamy z dyrektorem festiwalu, Wiktorem Morką.

To już jedenasta odsłona festiwalu. Jak zmieniał się przez lata? 

Naszą ambicją było i jest prezentować filmy, które pojawiają na największych międzynarodowych festiwalach: Cannes, Berlin, Sundance czy Wenecja. Z roku na rok festiwal zyskuje coraz większych partnerów, więc automatycznie możemy pozwolić sobie na najlepsze produkcje. Chcemy w Polsce prezentować produkcje, które ogląda widownia na całym świecie.

W repertuarze pojawiają się coraz częściej filmy krótkometrażowe, które łączymy w bloki filmowe. Choć są to trudniejsze formy, historię trzeba zmieścić w niedługim czasie, zdarzają się prawdziwe perełki.

Czego możemy się spodziewać po tej edycji? 

Festiwal przez pandemię zyskał dodatkowy czas. Pracowaliśmy nad nim ponad rok, dlatego program ułożyliśmy bardzo skrupulatnie i bogato. Udało nam się pozyskać najlepsze tytuły, jakie pojawiły się na świecie na przełomie 2019/2020. Filmem otwarcia był szwedzki kandydat do Oscara „A potem tańczyliśmy”, a na zamknięcie pokażemy „Przyszłość należy do nas”, film wygrał Berlinale. W repertuarze zaprezentujemy również film „Monster”, czyli absolutny hit z Rumunii, który powinien spodobać się każdemu, niezależnie od preferencji. W programie znalazła się także brazylijska „Greta”, która dotyka tematu starości i przemijania osób LGBT+, czyli nieczęsto podejmowanego tematu w kinie. „Greta” jest urocza i wzruszająca, zakochaliśmy się w tym tytule. 

W programie znalazły się także ciekawe dokumenty. „Girls like us” to historia pięciu transpłciowych dziewczyn (film pokażemy dzięki szwedzkiej ambasadzie i Szwedzkiemu Instytutowi Kultury). „Normal” stawia natomiast pytania o to w jaki sposób identyfikuje nas płeć genetyczna, społeczna i kulturowa. Natomiast w polskim dokumencie „Zrozumieć depresję” poznamy cztery osoby, które walczyły z tą potworną chorobą. Twórcy tego filmu nie boją się zadawać niewygodnych pytań, dzięki którym lepiej zrozumiemy, co przeżywają osoby jej doświadczające.

A oprócz tego kino polskie…

Tak. Pojawi się świetny dokument „Punkt zapalny” Wojtka Jankowskiego, którego „główną bohaterką” i inspiracją do rozważań reżysera była – płonąca siedmiokrotnie – tęcza z Placu Zbawiciela. Na uwagę zasługuje też wersja festiwalowa serialu „Kontrola”, który pojawił się na YouTubie. Na świecie obejrzało go ponad 30 milionów widzów, co jest nie lada osiągnięciem. Twórcy serialu zmontowali go na nowo, specjalnie dla widowni festiwalowej. Zaprosiliśmy też Nataszę Parzymies, reżyserkę serialu, która rozmawiała z widownią i opowiadała o procesie tworzenia oraz o tym, jak to się stało, że grupa młodych ludzi, świeżo po szkole, stworzyła serial, który w krótkim czasie obejrzał cały świat.

Czy w Polsce kino LGBT ma się coraz lepiej? Czy twórcy sięgają po te tematy?

Uważam, że polskie kino LGBT po ogromnym sukcesie Tomka Wasilewskiego i jego „Płynących wieżowców” zyskało większą odwagę do opowiadania i realizacji takich produkcji. Jest ich z roku na rok coraz więcej i stają się coraz lepsze. Cieszymy się, kiedy spływają do nas propozycje z kraju i możemy wybrać do programu rodzime produkcje. W tym roku znalazły się w nim aż cztery: „Punkt zapalny” i „Zrozumieć depresję” oraz dwa krótkie metraże: „Obcy człowiek” Mario Podpory i „Nad Wisłą” Agaty Koryckiej. To produkcje, które śmiało mogą pójść w świat i konkurować z innymi na międzynarodowych festiwalach. 

Mam też wrażenie, że polskie kino o tematyce LGBT+ przestało być błahe i infantylne. Twórcy opowiadają faktyczne, prawdziwe historie i wkładają w nie całe swoje serce i doświadczenie. Problemem polskiego kina LGBT+ jest budżetowanie. Ciężko pozyskać środki na produkcje. 

Patrząc na to, co się obecnie dzieje w Polsce politycznie i społecznie, nie obawiacie się o spokojny przebieg festiwalu? 

Mamy z tyłu głowy myśli, żeby być bardziej uważnym. To jednak nie pierwsza edycja festiwalu, więc wypracowaliśmy już pewne standardy. Poza tym LGBT Film Festival jest wydarzeniem kulturalnym. Nas interesuje kino. 

Skupiamy się na kulturze i istniejemy dzięki ogromnemu wsparciu partnerów: w tym roku m.in. dzięki ambasadom Irlandii, Kanady, Szwecji czy Stanów Zjednoczonych. Z pomocą przyszły także Francuski Instytut Kultury, Włoskie Instytut Kultury i Rumuński Instytut Kultury. Oprócz tego w tym roku są z nami wyjątkowi mecenasi: Bank JP Morgan, Bank Credit Suisse, firma IG, największa na świecie firma prawnicza Dentons i Niemiecka Centrala Turystyki w Polsce. 

W takim razie jaką rolę pełni LGBT Film Festival – stricte kulturalną czy również edukacyjną?

Pół na pół. Dla wielu naszych widzek i widzów festiwal to czas, kiedy ludzie mogą spotkać się ze sobą, wspólnie spędzić czas i podyskutować o ciekawym, niejednoznacznym kinie. Znaczącą częścią festiwalu są także debaty i rozmowy po seansach. Staramy się więc wprowadzać także aspekt edukacyjny.

W tym roku festiwal odbędzie się również w hybrydowej formie.

Dzięki doskonałej współpracy z dystrybutorem Tongariro Releasing festiwal odbędzie się także w internecie. Po odbyciu się fizycznych edycji w 9 miastach Polski, od 26 października do 8 listopada, impreza przeniesie się także na platformę Outfilm.pl.

Filmem otwarcia był „A potem tańczyliśmy”. Co sprawiło, że to właśnie ta produkcja otworzyła tegoroczną edycję?

To wyjątkowy film. Akcja rozgrywa się w Gruzji, a to bardzo konserwatywny kraj. Wszystko dzieje się w środowisku tanecznym. W tych warunkach pojawia się miłość, dla niektórych postrzegana jako zakazana. Dodatkowym smaczkiem dla widzów jest fakt, że produkcja spotkała się w Gruzji z protestami, takimi jakie miały miejsce w Polsce w 1994 roku przed premierą filmu „Ksiądz”. W obu wypadkach przed kinami dosłownie odbywały się burzliwe demonstracje.

Jest jeden taki film, który wciąż chodzi mi po głowie. To francuska produkcja, która pojawi się w repertuarze 12. edycji festiwalu. Wolałbym jeszcze nie zdradzać tytułu. Kolejna edycja planowana jest na kwiecień 2021, więc nie trzeba będzie długo czekać. Nie zwalniamy tempa i już planujemy dla widzów niezapomniane wrażenia.

Related Posts

Sad dziadka czyli Wołyń ujęty zupełnie inaczej niż nas przyzwyczajono. Rozmawiamy z reżyserem...

Wystąpiła w wielu znanych serialach telewizyjnych, takich jak „Belfer” czy „Barwy szczęścia”. W...

„Nie myślę o „Słoniu” jako o filmie prowokacyjnym albo moralizatorskim. To czuła i delikatna...

Leave a Reply