-daję 7 łapek!

Francuzi nie ustępują Hollywood i z wprawą tworzą trzymające w napięciu kino o nadchodzącej III wojnie światowej. Łodzie podwodne stają się ostatnio modne. Po Oceanie ognia  Donovana Marsha i Kursku Thomasa Vitenbegra, Wilcze echa zaliczają pełne zanurzenie. Abel Lanzac w zimnych morskich wodach rozgrywa mrożącą krew w żyłach historię i niewiele mu brakuje do osiągnięcia stanu idealnego. Ten film to dobrze skonstruowana historia, małe potknięcia i jeden niepotrzebny wątek. 

Wilcze echa
Wilcze echa

Na początku misja wydawała się prosta. Załoga łodzi podwodnej ma odebrać kilku nurków u wybrzeży Syrii i bezpiecznie dostarczyć ich do domu. Nie wszystko jednak idzie po ich myśli. W kierunku okrętu zostaje wystrzelona torpeda, a świat staje na krawędzi wojny nuklearnej. Kiedy marynarze wracają do Francji, okazuje się, że w kierunku Europy zmierza pocisk z głowicą atomową. Szybkie i radykalne decyzje mogą doprowadzić do wojny bądź zapobiec konfliktowi. Okręt Titane wyrusza na niebezpieczną misję, a tuż za nim podąża kolejna francuska jednostka, która ma za zadanie zweryfikować słuszność podejmowanych akcji i uniknąć wojny na niespotykaną dotąd skalę. Zegar tyka, czas ucieka i od zwykłych, ludzkich decyzji zależą losy świata.

Abel Lanzac otrzymał fenomenalny materiał, który wycisnął jak cytrynkę. Specjalista od nawigacji i mężczyzna o słuchu absolutnym staje się kluczowym pionkiem w międzynarodowych rozgrywkach. Chanteraide (François Civil) bezbłędnie rozróżnia dźwięki. Potrafi powiedzieć, czy wystrzelona torpeda jest uzbrojona czy nie, a po cichych szumach rozpoznaje pochodzenie łodzi podwodnej. To on staje się głównym bohaterem tej katastroficznej opowieści. Niedoceniony geniusz, gotowy walczyć o swoje nasłuchuje, a my razem z nim (dźwięk jest w tym filmie niebywale ważny!).

Wilcze echa
Wilcze echa

Civil doskonale wypada jako francuski romantyk perfekcyjnie wypełniający swoje obowiązki, ale doczepienie wątku miłosnego nieco osłabia wyrazistość tej postaci i nie wnosi nic nowego. Zresztą Wilcze echa byłby o wiele mocniejszym filmem, gdyby ten wątek poświęcić na rozbudowanie kontekstu politycznego. Patrzymy na świat na krawędzi wojny. Słyszymy trochę o Rosjanach, Finlandii i Francji. Na mapie pojawia się Polska, nad którą przelatuje pocisk atomowy, ale brak w tej opowieści wyraźnego udziału Stanów Zjednoczonych czy Unii Europejskiej. Lanzac woli zamknąć całą sytuację w obrębie dwóch łodzi podwodnych i ograniczyć widmo wojny nuklearnej do decyzji Francji. 

Wydawać by się mogło, że napięcie i oczekiwanie na kolejne wydarzenia będą towarzyszyć przez cały seans. Trochę zabrakło gęstej i dusznej atmosfery, która utrzymałabym uwagę widza w nieustannej gotowości. Nie znaczy to jednak, że Wilcze echa są złe. To produkcja, której nie mogłoby się powstydzić Hollywood. Lanzac oferuje kilka zaskakujących rozwiązań i plot twistów. Wilcze echa nie idą na dno, a dumnie wynurzają się na powierzchnię. 

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply