Kino artystyczne i autorskie pokochało ją jeszcze na studiach. Zagrała u Łukasza Grzegorzka w „Córce trenera” i „Moje wspaniałe życie”, można ją było zobaczyć w „Monumencie” Jagody Szelc. Teraz nadszedł czas na komedię. Rozmawiamy z Karoliną Bruchnicką o filmie „8 rzeczy, których nie wiecie o facetach”, graniu ze Zbigniewem Zamachowskim i nadchodzących wyzwaniach.

Spotykamy się kilka lat po premierze „Córki trenera”. Co od tego momentu zmieniło się w twoim życiu?

Przez te lata udało mi się zrobić kilka rzeczy zawodowo i czuję, że rozwinęłam się przede wszystkim jako człowiek. Pandemia pomogła mi skupić się na sobie, dała mi dużo przestrzeni i po raz pierwszy nie czułam, że coś mnie omija. Nie ukrywam tego, że kocham pracować, dlatego kiedy świat się zatrzymał, a ja razem z nim, miałam w końcu możliwość złapania oddechu.

„Córka trenera” w dużej mierze skupiała się na relacjach córki i ojca. Ten wątek pojawia się w „8 rzeczy, których nie wiecie o facetach”. Myślisz, że ten motyw jest dla ciebie szczególnie ważny?

Wydaje mi się, że ten wątek pojawia się często z powodów czysto technicznych. Wyglądam dość młodo i dlatego tak jestem obsadzana. Zresztą chyba to się sprawdza, bo panie w Żabce często ze złowrogą miną pytają mnie o dowód. A z drugiej strony faktycznie można mnie nazwać córeczką tatusia. W dodatku jestem tenisowym freakiem i rola tenisistki od zawsze była moim marzeniem. Taksówkarka też od dłuższego czasu siedziała mi w głowie. Jeśli naprawdę czegoś chcemy, to los potrafi sprzyjać.

Wkrótce na ekranach będziemy mogli cię oglądać w komedii. Co zainteresowało cię w tym projekcie? To pierwsza tak komercyjna pozycja w twoim dorobku.

Uznałam, że dużo lepiej jest się w danym gatunku sprawdzić, niż tylko siedzieć i komentować z kanapy, dlatego chętnie podjęłam się tej nowej dla mnie przygody. Uwielbiam kino artystyczne i najchętniej grałabym w nim do końca życia, ale cenię sobie aktorów, którzy są wszechstronni i nie dają się zamknąć w jednej szufladce. Uważam, że w życiu wszystkiego trzeba spróbować, żeby móc utwierdzić się w przekonaniu, co nam leży i czego tak naprawdę się chce. 

Będziesz świeżą twarzą w tym gatunku, wśród aktorów których można nazwać weteranami…

Myślę, że jako widz też bym się cieszyła, gdybym zobaczyła nową twarz w polskiej komedii. Nie mówię tu o sobie, ale każdy powiew świeżości jest dobry. 

W „8 rzeczy” grasz u boku Zbigniewa Zamachowskiego. Chyba masz szczęście do filmowych partnerów? Czego się od nich nauczyłaś?

Pamiętam jedną z pierwszych rozmów z reżyserem (Sylwester Jakimow – przyp.red.), który powiedział mi, że podczas castingów trwała bardzo długa walka o to, aby to mnie obsadzić w tej roli. Niektóre osoby uważały, że Zbyszek mnie zje. Zastanawiano się, czy jestem dostatecznie silna, by zmierzyć się z nim w tym projekcie. Na szczęście usłyszałam to wszystko po tym, jak dostałam tę rolę, dlatego też nie nastawiałam się w żaden sposób na nasze spotkanie. Zresztą uważam, że wszelkie lęki, podobnie jak i oczekiwania, utrudniają życie i pracę. Nie pozwalają podejść do tego, co robimy z otwartą głową. Zbigniewa Zamachowskiego znałam wcześniej tylko i wyłącznie z ekranu i to było dla mnie bardzo duże wyróżnienie, że mogłam się z nim spotkać na planie.

To jest absolutnie cudowny człowiek. Świetnie było go podpatrywać w trakcie pracy. Potrafi złapać stan maksymalnego skupienia, na co wcześniej zwróciłam uwagę u Jacka Braciaka. Wydaje mi się, że nasze pokolenie, jest strasznie przebodźcowane. Dookoła dzieje się dużo rzeczy. Szybko się rozpraszamy, a Zbyszek jest człowiekiem starej daty – w dobrym tego słowa znaczeniu – wielka klasa i własne zasady, którymi się kieruje. Lubię obserwować takie oazy spokoju.

 A ty jak pracujesz nad swoimi rolami?

Robię playlisty swoich bohaterek. Zaczęło się od „Córki trenera”, kiedy podczas prób i spotkań puszczaliśmy sobie nasze ulubione piosenki. Potem zauważyłam, że te melodie kojarzą mi się z poszczególnymi fragmentami scenariusza, nad którymi pracowaliśmy na próbach. Kiedy odtwarzałam sobie te utwory, przypominały mi się nasze rozmowy. Podobnie mam z zapachami. Czasami wracam do jakichś perfum, których używałam kilka lat temu i wspomnienia wracają w bardzo szczegółowy sposób. 

Czytając scenariusz, zawsze staram się wtrącić kilka swoich słówek, żeby wszystko brzmiało bardziej organicznie. Zresztą praca nad każdą rolą to dla mnie trochę „transakcja wymienna”. Daję swojej postaci dużo od siebie i wzajemnie- sporo od niej przejmuję na życie. Czasami znajomi się ze mnie śmieją, że wracam z planu i mam zupełnie inny sposób bycia. A ja po prostu przywiązuję się do swoich bohaterek.

Jaka muzyka towarzyszyła ci tym razem?

Głównie soundtracki z filmów Jima Jarmuscha. Bardzo lubię jego filmy i muzykę, która się w nich pojawia. Potrafi odprężać, ale też pozwala na skupienie. Zresztą z postacią taksówkarki miałam oczywiste skojarzenie- film „Noc na ziemi”. 

A co było dla ciebie kluczowe w Pestce, którą grasz w tym filmie?

Najważniejsze było, by nie popaść w schematy dziewczyny z komedii romantycznej. Nie chciałam być ładnym dodatkiem do faceta. Już na przymiarkach zwracałam uwagę, że do mojej postaci absolutnie nie pasują sukienki czy rozpuszczone włosy. Skupiłam się na tym, by miała coś do powiedzenia, a nie kryła się za swoim wyglądem.

Grasz u boku Maćka Zakościelnego. Jesteśmy w podobnym wieku i za czasów mojej młodości był jednym z największych amantów. Czy też byłaś jego fanką? I jak wspominasz spotkanie z nim na planie?

Myślę, że jak wszystkie dziewczyny w naszym wieku, jako dziecko oglądałam Maćka w „Tylko mnie kochaj”. I choć od przedszkola wiedziałam, że chcę być aktorką, to nigdy w życiu nie spodziewałam się, że przyjdą takie czasy, że będę z nim grała w jednym filmie. Szybko się z tym oswoiłam, bo przecież jesteśmy w pracy, ale niektóre moje koleżanki nadal się ekscytują.

Oprócz tego, że grasz u jego boku, jeszcze śpiewasz. Czy jest coś, czego chciałabyś się nauczyć do roli?

Dużo bardziej interesują mnie role, gdzie muszę wiele rzeczy zmienić i wielu się nauczyć niż takie „po warunkach”. Lubię jak się dużo dzieje, lubię wyzwania i zmiany, a już najbardziej mnie zachęca rola, gdzie ktoś na etapie castingu rzuci, że „ona raczej nie da rady”.

A do tej pory ten zawód spełnia twoje oczekiwania?

Nie miałam żadnych założeń, wybierając ten zawód, ponieważ nie miałam pojęcia, jak on tak naprawdę wygląda. Nikt z mojej rodziny nie wykonuje żadnych zawodów artystycznych. W szkole pojawiło się wiele mądrych głów, które mówiły, jak to będzie wyglądało i jaką drogę powinna obrać, ale zawsze z tyłu głowy miałam myśl, że po prostu chcę robić takie filmy, które sama z chęcią bym oglądała. „Córka trenera” była debiutem, który udowodnił, że tak może być.

Ten projekt na razie ukształtował cię najbardziej?

To prawda, zresztą tak to chyba bywa przy debiutach. Jednak serial „Minuta ciszy”, nad którym obecnie pracuję, może być dużym konkurentem. Oczywiście, że po „Córce trenera”, w którą byłam bardzo wkręcona pojawiły się przez chwilę obawy, że już nigdy nie trafię na tak fajną zaangażowaną ekipę i dobry scenariusz. Jednak okazało się, że można. To serial Canal+, wyreżyserowany przez Jacka Lusińskiego, którego historia dzieje się na tle świata branży pogrzebowej. Nie spodziewałam się, że będę tak zafascynowana tą tematyką, a co chwilę łapię się na tym, że w każdym mieście, gdzie ostatnio byłam, podziwiam wszystkie wystawy i banery zakładów funeralnych.

Cieszy mnie też fakt, że na planie spotykam się z Robertem Więckiewiczem, który jest niewątpliwie silnym charakterem i pozytywnym freakiem. Z drugiej strony ma w sobie dużo wrażliwości. A do tego Piotr Rogucki, który jest jednym z najzabawniejszych ludzi na świecie. Ciągnie mnie do takich osób.

Za tobą ciekawe aktorskie spotkania. Wiele zapewne przed tobą. A z jakimi postaciami chciałabyś się najczęściej spotykać?

Zależy mi na wyzwaniach. Szukam różnorodnych ról, żeby nie grać tylko postaci mi bliskich. Chciałabym, żeby moje bohaterki miały charakter. Mogę się z nimi nie zgadzać, jak choćby w „Moim wspaniałym życiu”, ale żeby były silne i harde. Nie lubię, jak jest tylko i wyłącznie miło, wygodnie i łatwo. Wolę konkret i ciężką pracę.

„8 rzeczy, których nie wiecie o facetach” od 28 stycznia w kinach.

Related Posts

Sad dziadka czyli Wołyń ujęty zupełnie inaczej niż nas przyzwyczajono. Rozmawiamy z reżyserem...

Wystąpiła w wielu znanych serialach telewizyjnych, takich jak „Belfer” czy „Barwy szczęścia”. W...

„Nie myślę o „Słoniu” jako o filmie prowokacyjnym albo moralizatorskim. To czuła i delikatna...

Leave a Reply