Bartosz M. Kowalski z amerykańskim kinem gatunkowym jest za pan brat. Od lat przenosi na rodzimy rynek schematu znane z horroru i radzi sobie wyśmienicie. “13 dni do wakacji” to mieszanka slashera z home invasion, które igrają z przyzwyczajeniami widzów. Reżyser bawi się konwencją, a my bawimy się razem z nim. To kino to świetna rozrywka z mocnym społecznym komentarzem.

13 dni do wakacji: 13 kroków do zła

Kiedy Bartosz M. Kowalski pierwszą fabułą, podzielił widownię na pół. „Plac zabaw” nie pozostawiał obojętnym. Opowieść o nieuzasadnionej i nieracjonalnej przemocy wśród dzieci szokował dosłownością przedstawionych obrazów i obraną tematyką. „13 dni do wakacji” koresponduje z tym tytułem, pokazując agresję, przemoc i banalność zła. Cios może nadejść niespodziewanie i z najmniej oczekiwanego kierunku.

Rzecz dzieje się gdzieś w Polsce w naszpikowanym elektroniką i nowoczesnym systemem domu. Ojciec wyjeżdża służbowo, zostawiając dwójkę nastolatków samych na kilka dni. Paulina (Katarzyna Gałązka) nie zamierza zajmować się nieco młodszym bratem, z którym od jakiegoś czasu i tak nie może odnaleźć wspólnego języka, i zaprasza swoich znajomych na imprezę życia. Antek (Teodor Kozior) trafia do swojego pokoju, zatapiając się w swoim świecie gier, a dom wypełnia muzyka i opary alkoholu. Wszystko opatula aura nadchodzącego lata, szczerość rozmów, przyjaźń i miłość. Do czasu aż dom przestanie współpracować, zamknie kraty bezpieczeństwa i stanie się więzieniem, w którym zostaną uwięzieni nastolatkowie. Nie będą jednak w nim sami – tajemniczy intruz z przerażającą maską (odwrócona twarz człowieka) rozpocznie krwawe żniwa.

Przeczytaj także: Skomplikowani

„13 dni do wakacji” nie ucieka od obrazowej przemocy. Nie szczędzi widzom widoku krwi i pomysłowych sposobów na pozbywanie się kolejnych osób z horyzontu bezlitosnego zabójcy. Pytanie „czy” przestaje mieć znaczenie, zastanawiamy się tylko „kto następny” i z intensywnie zastanawiamy się, kogo skrywa mroczna maska. Kowalski czerpie pełnymi garściami z amerykańskiego kina, ale skutecznie dodaje autorski komentarz społeczny. Jego obraz jest nihilistyczny, boleśnie dosadny i pozbawiony wakacyjnego ciepła.

Reżyser „W lesie dziś nie zaśnie nikt” przygląda się społecznym konstruktom, ale nie prowadzi rozważań na temat źródła przemocy. Choć jego film to czysta rozrywka, nie braknie refleksji na temat wykluczenia, samotności i braku zrozumienia. Kowalski pokazuje, że miejsce, w którym powinniśmy się czuć najbezpieczniej, może być źródłem cierpienia. Nie odwraca wzroku od przerażenia i wymierzanych ciosów. Jest bezkompromisowy, a w tej drodze pomaga mu świetny aktorski zespół.

Choć bohaterowie „13 dni do wakacji” to raczej konstrukty niż pełnoprawne postaci, każdy ma swoje momenty. Jednak to Paulina wiedzie prym i jako gospodyni, siostra, przyjaciółka i kochanka stawia czoła brutalnej rzeczywistości. Katarzyna Gałązka z urokiem i wdziękiem królowej krzyku niesie tę postać na swoich barkach. Potrafi być urocza, kąśliwie złośliwa i niezłomna. Jednak najbardziej zachwyca w chwilach pęknięć i rozpaczy.

Przeczytaj także: Trzy miłości

„13 dni do wakacji” to gatunkowe kino spełnione. To podróż, która wciska w fotel. Kowalski wie, jak wyciągać humor z przerażających chwil. Potrafi budować napięcie i świetnie prowadzi całość do finału. Co prawda końcówka mogłaby być nieco bardziej spełniona, bez wzięcia całości w nawias i furtki do interpretacji. Niemniej jednak produkcja ta śmiało może mierzyć się z amerykańskimi inspiracjami.

daję 6 łapek!



Related Posts

Mieć króliczka i gonić króliczka. Pragnąć szczęścia, ale dusić się w stabilizacji. Zaglądać za...

Czy można być ze soba tak blisko, ze bliżej się już nie da? Michael Shanks w body horrorze...

Łukasz Grzegorzek nie chce swoimi filmami wpisywać się w schematy. Tworzy kino autorskie, które...

Leave a Reply