Kathryn Bigelow wie, jak trzymać widza za gardło. Potrafi grać na emocjach i doskonale zdaje sobie sprawę z siły zanurzenia opowiadanych historii w rzeczywistości. Sięga po największe strachy i nie próbuje ich okiełznać. A House of Dynamite to rozwibrowane kino napięć, trudnych decyzji i oczekiwania na najgorsze. To opowieść o kilkudziesięciu minutach, które na zawsze zmienią bieg historii.
A House of Dynamite: Świat w opałach
Uwielbiam, kiedy film sprawia, że wstrzymuję oddech, a serce bije szybciej. I choć Bigelow porusza się w fikcji, w głowie zostaje myśl, że przedstawiona sytuacja nie jest całkowicie abstrakcyjna. Arsenał nuklearny na świecie jest ogromny, a widmo wojny pojawia się na horyzoncie od kilku lat. Idąc tropem plakatów wywieszonych na Lido, to już nie kwestia “czy”, ale “kiedy” do niej dojdzie.

Zaczyna się zwyczajny dzień w Stanach Zjednoczonych. Waszyngton szykuje się do kolejnej rutyny. Na Alasce żołnierze, nieco znudzeni, śledzą radary i satelity. Nagle na mapie pojawia się pocisk wystrzelony w stronę Ameryki. Nikt nie wie, skąd znalazł się w przestrzeni powietrznej, ale jedno jest pewne – bez szybkiej reakcji może uderzyć we wschodnie stany i zetrzeć jedno z miast z powierzchni ziemi. Zegar zaczyna odliczać czas, telefony idą w ruch, a kluczowe decyzje muszą zapaść w ułamku sekundy. Trzeba odkryć, kto stoi za atakiem – i jak na niego odpowiedzieć.
Przeczytaj także: La Grazia
Bigelow pokazuje trzy perspektywy działań w ciągu 20 minut, które mogą zmienić losy całego świata. Przechodzi przez wszystkie szczeble decyzyjne aż po samego prezydenta, by zobrazować mechanizmy działania struktur państwowych w sytuacji kryzysowej. Pyta, czy są one gotowe na wybuch wojny. Zastanawia się, jak mogą wyglądać ostatnie chwile przed końcem znanego świata.
W A House of Dynamite buduje bohatera zbiorowego, w którym wybijają się pojedyncze jednostki. Rebecca Ferguson gra urzędniczkę odpowiedzialną za przepływ informacji między sztabami, a Idris Elba – prezydenta USA, który musi zdecydować, czy wcisnąć przycisk odpalający rakiety przeciwko wrogowi. Ich emocje wybrzmiewają w oczach i drobnych gestach. Powściągliwość miesza się z wewnętrzną burzą.
W pamięci zostają słowa: This is insanity. It’s reality. To właśnie realizm przedstawionej sytuacji uderza najmocniej. Bigelow perfekcyjnie buduje napięcie. Nawet w powtarzalnych sekwencjach i znanych narracyjnych schematach znajduje coś świeżego. Niedopowiedzenia, urwane zdania i cliffhangery podnoszą ciśnienie i nie pozwalają oderwać oczu od ekranu.
To kino gatunkowe – thriller, który fascynuje i przeraża. Fikcja tak bliska rzeczywistości, że trudno o niej zapomnieć. Kathryn Bigelow pokazuje, jak budować kino instynktu i emocji. Eksperymentuje z formą i nie sięga po proste rozwiązania. A House of Dynamite to wybuchowa mieszanka historii, świetnej realizacji, dobrego tempa i przejmującego aktorstwa. W końcu mocna propozycja na Lido.