-daję 6 łapek!

Salvador Mallo (Antonio Banderas) składa się z bolesnych momentów, o których zapomina tylko wtedy, gdy myśli o kinie. Niegdyś znany i rozpoznawalny reżyser, obecnie pogrąża się we wspomnieniach i własnych niedoskonałościach, coraz częściej wkraczając w nowy dzień z przekonaniem, że nie istnieje bez X Muzy. Rozpadające się ciało nie pozwala duchowi na pełnię swobody, przez co Mallo staje się depresyjny, ospały i nieco powolny. Taki też jest Ból i blask, któremu w fenomenalnej i znanej Pedro Almodovarowi zabrakło jakiejś iskry sentymentalnego geniuszu.

Ból i blask
Ból i blask: Miłość i destrukcja X Muzy

Od premiery znanego i docenianego filmu Mallo minęły trzydzieści dwa lata. Produkcja przeszła rekonstrukcję i zostanie ponownie pokazana, co staje się doskonałym pretekstem do rewizji własnego życia. Zbyt surowe podejście do roli głównego aktora, Alberto (Asier Etxeandia), może zostać złagodzone, a sceptycyzm zastąpiony przez nostalgię. W ten sposób dochodzi do spotkania niegdyś skłóconych mężczyzn, a Salvadro Mallo rozpoczyna odkrywanie nowych rejonów emocjonalnej ucieczki. Cały obolały i sfrustrowany odbywa wędrówkę po swojej przeszłości, rozkoszując się dzieciństwem czy wspomnieniem pierwszej miłości. Na próżno jednak szukać w odmętach pamięci blasków, u Mallo pojawia się ból i niemożność spełnienia.

Przeczytaj także: Grzeczni chłopcy

Pedro Almodovar zatapia się w znane sobie rejony i niebywale ryzykownie obnaża własną duszę. Reżyser opowiada o tym, jak sztuka wpływa na życie, a także jak samo życie kształtuje sztukę. Buduje filmową opowieść na autotematyzmach, odwołuje się do swoich wcześniejszych produkcji, ale – na szczęście – nie popada w nieznośną megalomanię. Ból i blask to raczej kontrolowana spowiedź o bólu niemożności twórczej i pewnym rozczarowaniu ulotnością własnej kreatywności. Mallo nie może żyć bez tworzenia, ale od lat zdaje się przebywać w samotnym letargu. Brak mu inspiracji, a uporządkowane życie odbiera możliwości zbierania doświadczenia. Spóźniony bunt i heroinowa wędrówka w głąb siebie daje mu szansę na odkrywanie nowych, zapomnianych rejonów.

Ból i blask

Ból i blask  to wizualna uczta w stylu Almodovara. Intensywne barwy i festiwal scenograficznej precyzji pozwalają rozkoszować się światem Salvadora. Szkoda tylko, że w tej maestrii doboru przedmiotów z duszą, zabrakło przestrzeni na emocjonalną szarżę. Film hiszpańskiego reżysera wydaje się momentami zbyt wykalkulowany, chłodny i zamknięty na szaleństwo, przez co temperatura akcji nie pozwala na oglądanie obrazu z wypiekami. 

Artystyczna spowiedź reżysera ocieka w precyzję, daje szerokie pole do interpretowania i zatopienia się w życiu i tym Życiu, które dostarcza inspiracji. Antonio Banderas buduje swoją postać na małych gestach. Skromnymi środkami wypełnia ekran tęsknotą i marzeniami. Ból i blask to opowieść o tworzeniu i niemożności ucieczki od momentami destrukcyjnej miłości do X Muzy.

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply