Chopin, Chopin Michała Kwiecińskiego to kino ostatniej drogi. To opowieść o pożegnaniu z marzeniami, przyszłością i tym wszystkim, co mogłoby się wydarzyć. To też celebracja życia i chwytanie chwil takimi, jakie są. Wędrówka przez raje i piekła, by czerpać z czasu to, co najbardziej prawdziwe.
Chopin, Chopin: Ostatnie nuty Fryderyka
Fryderyk Chopin (Eryk Kulm) od lat mieszka w Paryżu. Zadomowił się i pogodził z życiem na emigracji. Podbił serca paryżan i można powiedzieć, że stał się lokalnym celebrytą – przygrywa na wystawnych balach, kobiety wzdychają na jego widok, a uczennice walą drzwiami i oknami, by mistrz uczył ich wydobywania poruszających dźwięków fortepianu. W hulaszczym trybie życie towarzyszą mu wierni kompani Jan Matuszyński (Michał Pawlik) i Julian Fontana (Kamil Szeptycki). Jednak wiele w jego życiu się zmieni, kiedy usłyszy diagnozę: gruźlica.

Przeczytaj także: CAPO
Michał Kwieciński skupił się na ostatnich latach życia Chopina. Opowiada bardziej o człowieku umierającym niż o artyście, choć pasja do muzyki stale buduje tożsamość Chopina. Film składa się z momentów – migawkowych relacji, emocji i uczuć, które dopiero razem tworzą całość. Rzuca tylko krótkie dźwięki, które finalnie składają się na cały utwór, ale pojedynczo nie do końca mają przestrzeń, by wybrzmieć. Delfina Potocka (Karolina Gruszka) opatula Chopina swoim ciepłem, George Sand (Joséphine de La Baume) staje się intrygującą fascynacją, Franc Liszt (Victor Meutelet) pełnym wdzięku konkurentem, a Justyna Chopin (Maja Ostaszewska) przenikliwą obserwatorką.
Ten film to opowieść przede wszystkim o jednym człowieku. Kamera bardzo blisko towarzyszy Chopinowi, podążając za jego spojrzeniem. Michał Sobociński opowiada obrazem tak, że chcemy się zanurzyć w prezentowany świat. Mastershoty płynnie prowadzą widzów przez życie Chopina, sprawiając wrażenia płynięcia z nurtem rzeki. Nawet gdy kompozytor zatrzymuje się, rzeczywistość wokół niego pędzi dalej, nieuchronnie prowadząc ku końcowi.
Największą siłą filmu jest kreacja Eryka Kulma. Aktor nie gra Chopina – on nim się staje. Łączy w sobie nieśmiałość i energię, urok i kapryśną nieznośność. Jest zabawny, a zarazem przepełniony smutkiem. W jego interpretacji Chopin to człowiek tęskniący za tym, czego już nie zdąży doświadczyć.

Przeczytaj także: Jay Kelly
Chopin, Chopin to tętniący życiem film o odchodzeniu. Popowa energia miesza się z nieco przykurzoną atmosferą XIX-wiecznego Paryża. Trzeba przyznać, że wizualna strona tej produkcji robi wrażenie – scenografia, kostiumy i charakteryzacja spisały się na medal. Szkoda, że scenariusz nie doskoczył do tego poziomu i trochę zabrakło w nim brawury i skupienia się na istocie artysty, a nie jego chorobie.
Mimo to Kwiecińskiemu udało się stworzyć kino drogi – pełne humoru, energii i wzruszeń. A dzięki Erykowi Kulmowi unosi się nad nim duch Fryderyka Chopina. I to wystarczy, by w nim się zakochać.