Czarne lustro powraca z kolejnym sezonem i mam wrażenie, że twórcom zabrakło innowacyjnych pomysłów, by wciąż porządnie zaskakiwać. Po pierwszych trzech odcinkach z lekkim rozczarowaniem przyznaję, że formuła futurystycznego ostrzegania i bicia na alarm ustąpiła – może nie przyjemnym, ale przyziemnym – ułomnościom ludzkich pragnień i oczekiwań. I choć technologia odkrywa znaczną rolę w ich życiach, to emocje sterują ich zachowaniem.

Początek tego sezonu charakteryzuje się raczej średnią temperaturą, głównie ze względu na mało zajmujące tematy, które wciąż się przewijają w mediach czy serialach. Otrzymujemy opowieść o wirtualnej rzeczywistości, które może się okazać ciekawsza niż prawdziwe życie. Do tego dochodzi historia portalu Smithereen – nowego Facebooka – posiadającego lepsze dane o człowieku niż sama policja czy FBI (podobny wątek pojawił się w Obsesji Eve). A w trzecim odcinku mierzymy się ze sławą, obsesyjną kontrolą, żądzą sukcesu i nieśmiertelnością artysty. Brakuje podskórnego dreszczyku emocji. Czarne chmury są coraz bardziej przerzedzone, a ponura wizja przyszłości nie jest już tak przerażająca, szczególnie że od kilku lat żyjemy w podobnym świecie.

Striking Vipers – VR pełen doznań

Striking Vipers to opowieść o dwóch kumplach ze studiów, którzy nawiązują ze sobą kontakt po latach w grze zatopionej w wirtualnej rzeczywistości. Dojrzali mężczyźni przed 40-tką wiodą różne życia. Jeden z nich ożenił się i ma syna. Wraz z żoną pragnąć drugiego potomka, dlatego ich życie w pewnym sensie staje się podporządkowane dniom płodnym. Drugi do wolny duch, który sprawnie prowadzi swoją karierę, a wieczorami spotyka seksowne dziewczyny znalezione w aplikacji randkowej. Jednak w ich życiu czegoś brakuje. Poukładana codzienność nie przynosi dreszczyku emocji. Wszystko zmienia gra VR. I choć przeniesienie się do innego świata, obrania nowej cielesności i zyskanie niesamowitych zdolności może zaskakiwać, trudno czekać na serię fajerwerków i mroczną wizję przyszłości. Twórcy stają się niezwykle zachowawczy, a głos, który niegdyś krzyczał ku przestrodze, z łagodnością mówi, że wszystko będzie dobrze.

Czytaj także: Czarne lustro sezon 4

Smithereens – zakładnik własnych emocji

Smithereens jest utrzymane w klimacie thrillera, a całość zyskuje pazura dzięki Andrew Scottowi. Zdeterminowany, na skraju załamania nerwowego porywa pracownika Smithereen – firmy, która prowadzi jeden z największych portalów społecznościowych. Nie żąda pieniędzy, nie chce ucieczki z kraju, a jedynie jednej rozmowy telefonicznej. Zniuansowany portret desperacji osadzony na skraju depresji pokazuje, jak wiele złego może wyrządzić nadmierne korzystanie z social mediów. Uzależnienie nie tyle sieje spustoszenie w ludzkiej psychice, ale oddziałuje na otoczenie. Zabawne i nieco przewrotne w całej tej opowieści jest ukazanie bezradności policji, która interweniuje, by ratować zakładnika. Informacje, które udaje im się zebrać na temat porywacza są szczątkowe, a właściciele Smithereen radzą sobie z tym o wiele, wiele lepiej. Wielkie korporacje wiedzą o nas więcej niż nam się wydaje – klisza, która jest już powielana od jakiegoś czasu w filmowych i serialowych produkcjach.

Rachel, Jack i Ashley Too – nieśmiertelny artysta

Najmocniejszym i najbardziej futurystycznym odcinkiem w tym zestawieniu jest Rachel, Jack i Ashley Too. Odcinek opowiada nie tyle u blaskach i cieniach sławy, samotności i poszukiwaniu przyjaźni, ale również o kopiowaniu mózgu i osobowości. Ashley (Miley Cyrus) jest młodą wokalistką, która osiągnęła niebywały sukces. Wokalistka i influencerka stanowi markę samą w sobie, a jej ciotka zamierza wykorzystać jej zobowiązania kontraktowe co do centa. Artystka zamknięta w szklanym domu ma za zadanie tworzyć muzykę, która będzie odpowiadała jej cukierkowemu wizerunkowi, chociaż sama dusi się w kolorowych ciuszkach. Brzmi znajomo? W historii Ashley można odnaleźć odniesienia do życia samej Cyrus, która po słodkiej Hannah Montana stała się całkiem niezłą buntowniczką. Tymczasem w serialowym świecie nie ma przyzwolenia na rebelię, szczególnie kiedy za ekranami telewizorów siedzą nastolatki oczekujące wsparcia i motywacji od swojej idolki. Ashley staje się produktem, interaktywnym robotem ze sztuczną inteligencją i może się znaleźć w domu każdej poszukującej akceptacji dziewczynki. 

Ten odcinek jest najbardziej zajmujący fabularnie. Wygrywa ludzkie relacje, pokazuje zagubienie i chciwość. Doskonale – z lekką nutką komizmu – kontrastuje dehumanizacje Ashley i zobojętnienie jej ciotki z zaangażowaniem ojca Rachel (fanka wokalistki) w humanitarne pozbywanie się szczurów. Technologia miesza się tutaj z pragnieniem człowieczeństwa w czystej formie. I choć Czarne lustro nie zaskakuje tak, jak robiło to wcześniej, można czerpać przyjemność z nieco lżejszych opowieści. 

Twórcy spuścili nieco z tonu. Pomimo że początek piątego sezonu nie napawa optymizmem wobec kondycji naszego świata, dostajemy tu sporo happy endów. Czarne lustro staje się bardziej zachowawcze i wyważone. Niestety traci przez to na wyrazistości, przez co – mam wrażeniem – przejdziemy nieco obojętnie obok kolejnej premiery. Może czas zacząć dostrzegać pozytywny technologii, a nie tylko zagrożenia z niej płynące, bo teraz twórcy zaczęli rozmieniać się na drobne.

Related Posts

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Alex Garland zabiera nas w centrum wojennego piekła niczym na rodzinną przejażdżkę na piknik....

Leave a Reply