Nie samą sztuką człowiek żyje. Kino na początku swojej drogi była ciekawostką i atrakcją. Zajmowało ważne miejsce w arkadach i dostarczało widzom radości, dziwów i emocji. Godzilla i Kong: Nowe imperium Adama Wingarda fenomenalnie sprawdza się jako kino atrakcji. Czysta forma rozrywki, w którym narracja schodzi na dalszy plan. Tu liczy się efektowna akcja, wielkie potwory i oddziaływanie na zmysły. 

Godzilla i Kong: Nowe imperium: Kino wielkich atrakcji

Film Wingarda składa się z dwóch – dość nierównych – części, które przede wszystkim mają doprowadzić widzów do ostatecznego starcia między tymi dobrymi i złymi. W tym wypadku nieco okiełznany przez ludzi Kong musi zjednoczyć swoje siły z nieobliczalną Godzillą, by stawić czoła mitycznym potworom zagrażającym równowadze naszego świata. Zanim jednak dotrzemy do epickiego starcia czeka nas kino przygodowe, w którym Kong czuje się nieco samotny i przypowieść o tajemnicach, które skrywa Wyspa Czaszki. Balansujemy gdzieś między Planetą małp a kolejnymi przygodami Indiany Jonesa. 

Pierwsza połowa filmu przykuwa uwagę rozmachem. Z ekranu nie pada zbyt wiele słów, ale nie potrzeba ich, by podążać za Kongiem i jego zmaganiami z samotnością. Olbrzym świetnie czuje się na wyspie. Zdaje się znać jej zakamarki. Gdzieś tam stawia czoła hordzie wygłodniałych wilków, spędza czas na jedzeniu, ale jednak tęsknie spogląda w przestrzeń z nadzieją na pojawienie się towarzysza. Kiedy przez przypadek wpada w wielką otchłań, odkrywa tajemny świat, który był mu do tej pory nieznany. A w nim mieszka mini-Kong. Sprytny, nieodgadniony i pełen woli walki. Mimo niewielkich rozmiarów może trochę namieszać. Dobrze ogląda się tę przygodę w dżungli. Podążamy ze emocjami człekokształtnych.

Przeczytaj także: Argylle – tajny szpieg

Całość traci na atrakcyjności, kiedy na horyzoncie pojawiają się ludzie. Choć aktorzy robią, co mogą, informacyjne dialogi nie zachwycają wysokim kunsztem scenopisarstwa. Dan Stevens jako Traper ewidentnie świetnie się bawi jako lekarz Konga czarujący luzem i uśmiechem. Z pewnością bawi się lepiej niż widzowie. Nieco przydługa ekspozycja ma jedynie nakreślić mitologię przedstawionego świata i doprowadzić do walki o zachowanie równowagi.

Pomimo tego, że Godzilla i Kong: Nowe imperium jest nierówna, bywa monotonna i nie zachwyca wybitnym scenopisarstwem, całość wypada całkiem sprawnie. To film, który doskonale sprawdza się w swojej kategorii: oczekujemy potworów, akcji i nawałki. Wingard odhacza wszystkie boksy i dostarcza kino rozrywkowe na wysokim poziomie. W końcu chodzi przede wszystkim o fajerwerki: ma być głośno i kolorowo. A że czasami naiwnie i bez większego fabularnego polotu… To wszystko staje się nieważne, kiedy Godzilla i Kong stają ze sobą ramię w ramię.

daję 6 łapek!

Related Posts

Przerażona dziewczyna biegnie przed siebie co sił w nogach. Walczy o przetrwanie. Dobiega do...

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Leave a Reply