Heweliusz jest jednym z najbardziej wyczekiwanych seriali tego roku. Jan Holoubek już w Rojście czy Wielkiej wodzie pokazał, że po jego produkcjach możemy się spodziewać wysokiego poziomu pod względem technicznym, jak i narracyjnym. Oczekiwania są duże. Czy zostaną spełnione?

„Heweliusz” – recenzja serialu Jana Holoubka o katastrofie promu MS Heweliusz

Dwa pierwsze odcinki, które pokazano na premierze serialu, dają nadzieję na to, że Heweliusz zapisze się w pamięci widzów. Dobre tempo, mocne aktorskie kreacje i napięcie sprawiają, że opowieść o katastrofie promu trzyma za gardło od pierwszej minuty. Kasper Bajon rozpisał tę historię na 5 rozdziałów – odcinków. W każdym z nich postawił akcent na coś innego. Na początku zaznaczył kilku bohaterów i perspektyw, z których będziemy przyglądać się wydarzeniom ze stycznia 1993 roku: załogi statku, rodzin ofiar, kapitana innego promu czy władzy, która postanowi pójść na wojnę z prawdą. 

Całość rozpoczyna się od wysokiego C. Tu nie ma wolnego wchodzenia w opowieść, lecz zostajemy wrzuceni w samo centrum wydarzeń. Holoubek szybko ustawia temperaturę opowiadania, dostarcza emocji i napięcia, pokazując widzom ostatnie minuty tragedii na Bałtyku. Przygląda się ludziom uwięzionym na tratwach ratunkowych, pokazuje trudne warunki i nieporadną akcję ratunkową. Poszczególni bohaterowie będą się dopiero wyłaniać w kolejnych minutach opowieści. Najważniejsze w tym wszystkim będzie uczucie chaosu, bezradności i nieuchronności tego, co wydarzy się na morzu.

Heweliusz zatonął, zginęli wszyscy pasażerowie, przeżyło tylko kilku członków załogi. Wrażenie opresji i nieporadnej walki z żywiołem buduje mroczną atmosferę opowiadania od samego początku. Holoubek tworzy historię w stylu thrillera, by powoli odkrywać karty. Nie daje prostych odpowiedzi. Nie wiemy, co doprowadziło do tragedii, przyglądamy się ostatnim minutom przed zatonięciem i bólowi najbliższych, którzy dowiadują się, że nie zobaczą swoich ukochanych. Oprócz tego na ekranie pojawiają się przedstawiciele władzy, którym bardzo zależy, by prawda na temat katastrofy nie wyszła na jaw.

Aktorskie popisy i realistyczna forma

Dwa pierwsze odcinki należą do Joachima Lamży. Jako wiceminister Kowalik wyrzuca z siebie absurdalne one linery, trafne puenty i pozbawione empatii podsumowania. Tworzy antybohatera z krwi i kości, który przede wszystkim dba o reputację firmy, dobre imię kraju i polityczne układy. Z drugiej strony mamy Konrada Eleryka, który dostał w końcu wyzwanie na miarę swoich możliwości. Cieszy mnie, że ten aktor coraz częściej zaczyna się pojawiać na pierwszym planie. Już nie raz udowodnił, że jest niebywale wszechstronny i sprawdzi się zarówno w rolach łotrów, uroczych ciap, jak i w komediowym repertuarze. Tutaj dostaje zadanie trudne zarówno pod względem emocjonalnym, jak i fizycznym. 

Heweliusz to produkcja na wysokim poziomie, która zachwyca realizmem przedstawianych wydarzeń. Sceny w wodzie, na przechylającym się statku czy przy użyciu helikoptera – wszystko robi niesamowite wrażenie. Widać, że dopieszczono każdy element, dzięki czemu możemy obserwować akcję z zapartym tchem.

To produkcja, która wysoko ustawia poprzeczkę. Jan Holoubek po raz kolejny pokazuje, że jego projekty zamieniają się w filmowe złoto. Mam nadzieję, że pozostałe odcinki utrzymają poziom i dostarczą wyjątkowych emocji.

Related Posts

The Office z sezonu na sezon nabiera tempa. Serial zyskuje własny język, wyostrza dowcip i nabiera...

Niektórych decyzji nie da się cofnąć. Solange Cicurel w “Nie martw się, nic mi nie jest” zaprasza...

Społeczeństwo coraz bardziej się radykalizuje — to fakt. Demokratyczne rozwiązania przyniosły...

Leave a Reply