Malcolm i Marie to poruszająca i burzliwa analiza męsko-damskiej relacji, która prowadzi do dość przewidywalnej tezy, że miłość od nienawiści dzieli cienka granica. Bohaterowie Sama Levinsona niczym Charlie i Nicole z Historii małżeńskiej na przemian zadają sobie ból i spoglądają z czułością. I choć kameralna opowieść skupia się na związku Malcolma (John David Washington) i Marie (Zendaya), to jest w tym filmie o wiele, wiele więcej. 

MALCOLM & MARIE (L-R): JOHN DAVID WASHINGTON as MALCOLM, ZENDAYA as MARIE. DOMINIC MILLER/NETFLIX © 2021

Przeczytaj także: Mank

Malcolm i Marie wracają z premiery filmu tego pierwszego do luksusowego domu gdzieś na wzgórzach Los Angeles. Mężczyznę rozpiera energia, nie może przestać mówić o swoich wrażeniach i upajać się chwilą glorii w kinematograficznym świecie, oczekując świetnych recenzji swojej opowieści o młodej dziewczynie, której udało się wyrwać ze szponów nałogu. Marie jest nieco bardziej powściągliwa. Z narastającą złością obserwuje partnera i wiemy, że awantura wisi w powietrzu. 

Levinson świetnie żongluje nastrojem. Umiejętnie prowadzi narrację i zmienia fronty tak, że przez cały seans na zmianę zgadzamy się z Marie i Malcolmem. Trzeba przyznać, że prowadzą oni między sobą wciągającą i momentami destrukcyjną grę, dogrzebując się do największych lęków i słabości. Na zmianę wyznają sobie miłość i nienawiść, doprowadzając siebie do szaleństwa. Malcolm i Marie staje się zapisem fascynującej potyczki reżysera z aktorką oraz kochanka z kochanką. A Levinson co chwilę przechyla szalę zwycięstwa.

MALCOLM & MARIE (L-R): ZENDAYA as MARIE, JOHN DAVID WASHINGTON as MALCOLM. DOMINIC MILLER/NETFLIX © 2021

Przeczytaj także: Skazani na siebie

Jest w tym filmie coś niepokojącego. Gęsta atmosfera potoku słów nie daje chwili wytchnienia, ale wśród tego napięcia i pędu zdarzają się chwile wytchnienia i nostalgii. W Malcolmie i Marie znajduje się miejsce nie tylko na dyskusję o miłosnej relacji czy rozbuchanych potrzebach ego, ale również o postrzeganiu sztuki, pozycji twórcy i krytyka czy rozumieniu filmów przez pryzmat rasy albo płaci. Z ekranu bije tęsknota za wielkim kinem (słyszymy o Przeminęło z wiatrem, Ben – Hurze czy Obywatelu Kanie), ale też gorzka prawda o słupkach oglądalności, „klikalnych” tytułach i zadowalaniu gustów publiczności. 

To gęsty tematycznie i emocjonalnie film, który – choć czasami traci tempo – jest kolejną świetną produkcją Netfliksa odwołującą są dawnych obrazów X Muzy (Mank!). Malcolm i Marie przypomina Kto się boi Virginii Woolf?. Intensywna słowna utarczka przynosi odświeżenie, ale też gorzkie wnioski. Levinson zrealizował swoją produkcję już w trakcie pandemii – w międzyczasie – zanim będzie mógł wejść na plan kolejnego sezonu Euforii i stworzył coś niezwykle człowieczego. Kameralna historia rozpisana na dwie osoby ma w sobie właściwą energię, czego niestety brakuje Skazanym na siebie Douga Limana (również zrealizowane podczas lockdownu). 

Przeczytaj także: Biały tygrys

Malcolm i Marie to opowieść o bólu, wstydzie i samotności z własnymi emocjami. Perfekcyjnie obsadzona produkcja może wzbudzać dreszcze ekscytacji. Zendaya błyszczy i potrafi zaskakiwać (kilka scen to prawdziwe perełki), a Washington świetnie przeskakuje między złością, radością i smutkiem. Hipnotyczny duet w rozedrganej historii, która – choć nie unika błędów i przestojów – ma w sobie prawdziwą moc opowiadania o ludziach i ich emocjach.

daję 7 łapek!

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply