Samotne rodzicielstwo jest wyzwaniem. To fakt, który nie podlega żadnej polemice. Na pełny etat zabiera nas do świata Julie (Laure Calamy), która delikatnym uśmiechem przykrywa wszelkie niedogodności i odnajduje w sobie resztki sił, by stawiać czoła codzienności. Daje radę nawet wtedy, gdy cały świat wokoło decyduje się rzucać jej kłody pod nogi.

Eric Gravel ubiera swoją opowieść w ramy thrillera, napina cięciwę do granic wytrzymałości i trzyma widzów w napięciu. To oczekiwanie nie odnosi się do tragicznych wydarzeń. Nie wpatrujemy się w ekran, by dopatrzeć się niesamowitych zwrotów akcji. Francuski reżyser skupia się na szarej codzienności, która z każdą kolejną godziną spycha bohaterkę na skraj przepaści. Stajemy się obserwatorami bezsilnej walki kobiety z życiem, oczekiwaniami, komunikacją, nie wyrozumiałą szefową, zmęczoną sąsiadką, dziećmi i własnym zmęczeniem. Na pełny etat pokazuje nam tydzień z życia Julie, ale mamy wrażenie, że ilością wydarzeń i obowiązków z powodzeniem wypełniłaby cały miesiąc.

Przeczytaj także: Śubuk

Julie jest samotną matką, wychowującą dwójkę dzieci. Mieszka pod Paryżem i codziennie dojeżdża do pracy. Poranne pobudki, gdy za oknami jeszcze jest ciemno i wieczorne powroty powoli wysysają z niej energię, ale niestrudzenie stawia czoła przeciwnościom. Ma, o co walczyć, dlatego bez narzekania przeżywa swoje życie, które składa się z nieustannej walki z czasem i kalendarzem. W tym budowaniu każdego dnia nie pomaga jej strajk kolei. Dotarcie do i z pracy staje się karkołomną układanką, niania coraz częściej się burzy, że siedzi z dziećmi po godzinach, a poszukiwania nowej pracy stają się ciekawym lawirowaniem miedzy własnymi oczekiwaniami a czujnym okiem obecnej szefowej.

Na pełny etat pędzi i nie daje przestrzeni, by złapać oddech.Gravel świetnie prowadzi narrację, przyglądając się swojej bohaterce w ciągłym ruchu. Kamera z ręki, dynamiczny montaż i rytmiczna muzyka nadają opowieści szaleńczego tempa. Biegniemy razem z Julie na pociąg, łapiemy razem z nią stopa i robimy dobrą minę do złej gry. Laure Calamy wyciąga swoją postać z otchłani schematów. Nadaje jej niesamowitego kolorytu z daleka od niewypowiedzianych żal i frustracji. Czujemy jej zmęczenie, ale wciąż widzimy, że w jej świecie gdzieś tli się płomyk nadziei na lepsze dni. Calamy jest skupiona, a jej pełna emocji twarz przykuwa uwagę. 

Przeczytaj także: Zdarzyło się

Gravel tworzy kino nagich emocji. Zaangażowaną społecznie opowieść, w której kobieta urasta do rangi herosa i wcale nie potrzebuje do tego tarczy i peleryny. Ten film świetnie koresponduje z Śubukiem w reżyserii Jacka Lusińskiego, w którym główna bohaterka – w nieustannym pędzie i biegu – walczy z systemem o dobro swojego autystycznego syna. Zmienia się obiekt walki, ale sytuacja pozostaje ta sama – kobieta niestrudzenia stawia czoła przeciwnościom, by zapewnić lepsze życie sobie i swoim dzieciom.

Na pełny etat to poruszającą opowieść, genialne aktorstwo i początek dyskusji o świecie, w którym nie wszystko poszło dobrze. Jest intensywnie, gęsto i bardzo satysfakcjonująco wizualnie. Gravel pokazuje, że kobiety mają siłę, by pracować ponad miarę i codziennie boksować się z losem, uśmiechając się delikatnie, by zaczarować rzeczywistość.

daję 7 łapek!

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply