-daję 5 łapek!

Wyobrażacie sobie świat bez Beatlesów, Coca Coli i Harry’ego Pottera? Danny Boyle zabiera nas do alternatywnej rzeczywistości. Obiecuje dobrą rozrywkę, stawia ciekawe pytania i po godzinie seansu niemal wszystkie dobre elementy trwoni na nastrojowość, łzawą komedię romantyczną i wpadającą niczym huragan Kate McKinnon. Yesterday nie wykorzystuje swojego potencjału, muzyka jest tylko dodatkiem, a Himesh Patel jako Jack Malik marną imitacją gwiazdy. 

Yesterday
Przeczytaj także: Trainspotting 2

Wszystko zaczyna się niepozornie. Jack mieszka w małym brytyjskim miasteczku i po godzinach dorabia jako muzyk, grając na ulicy czy w podrzędnych knajpach. W jego pokoju znajduje się pokaźna kolekcja winyli, a pasja do muzyki jest silniejsza niż niepowodzenia. Ellie (Lily James) jest nauczycielką i przyjaciółką Jacka, która pomaga mu w rozwoju kariery jako menadżerka. Dusza romantyka nie znajduje swoich odbiorców, a na koncertach raczej nie spotkamy tłumów. Wszystko zmienia się jednej feralnej nocy. Na całym świecie na 12 sekund wysiada cała elektryczność, Jack ma wypadek, traci przednie zęby, a… ludzie zapominają o istnieniu The Beatles. Malik postanawia czym prędzej naprawić to przeoczenie, śpiewając jeden z utworów. Tłum jest zachwycony, w jego domu pojawia się Ed Sheeran, a przed nim otworem stają drzwi do wielkiej kariery.

Banalna fabuła dawała szerokie pole do popisu i rozważań o popkulturze. Czy świat bez utworów brytyjskiego zespołu wyglądałby inaczej? Czy ich piosenki tworzone tu i teraz w rzeczywistości Childish Gambino odniosłyby równie wielki sukces? Na czym polegał fenomen tych piosenek: czy to muzyka i teksty a może charyzmatycznie członkowie zespołu? Wszystkie te pytania rozmywają się w drugiej połowie filmu, kiedy kontrolę przejmują wszystkie schematy znane z komedii romantycznej. Jack odniósł sukces, ale zawiódł w najważniejszej dla siebie strefie – nie wyznał Ellie miłości, kiedy był na to czas. Ona kocha jego, on kocha ją, a pomiędzy nimi ocean i miliony fanów. Yesterday staje się opowieścią o miłości, która jest silniejsza i ważniejsza niż kariera czy pieniądze.

Yesterday
Przeczytaj także: Baby Driver

Danny Boyle parę razy puszcza oczko do widza, ale przede wszystkim celebruje muzykę Beatlesów, mówiąc o tym, że ich dokonania są warte ocalenia i należą do światowego dziedzictwa kultury. Przy okazji nieco naśmiewa się z łatwości wchodzenia na sam szczyt i umiejętnego rezygnowania z dobrodziejstw sławy. Co więcej pojawienie się w Yesterday Eda Sheerana jest ciekawym, aczkolwiek niepotrzebnym zabiegiem. Rudzielec szturmem podbił sceny całego świata i udowodnił, że tak naprawdę liczyć się wrażliwość, pasja i muzyka. Jego postać ma uwiarygadniać osiągnięcia Jacka, który nie posiada żadnych przymiotów stereotypowej gwiazdy – raczej średnio przystojny, skromny i nieśmiały zyskuje równe prawo do przynależności do światowej czołówki muzyków, a wszystko to za sprawą wzruszających utworów. 

Yesterday

Yesterdaystaje się typowym feel good movie – filmem na poprawę nastroju. Lekką i przyjemną rozrywką, w której prawdziwe uczucie zawsze znajdzie siłę, by pokonać przeciwności. Szkoda, że tak naprawdę piosenki The Beatles nie zyskują u Danny’ego Boyle’a przestrzeni, żeby wybrzmieć, a całość sprowadza się do przewidywalnych klisz i schematów. Ten film tak naprawdę nic nie mówi nam o świecie bez muzyki liverpoolczyków. 

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply