– daję 5 łapek!

Jeśli macie znajomego, który stroni od brutalnych filmów lub nastoletnie dziecko, którego wrażliwości nie chcieliście wcześniej poddawać próbie oglądania brutalnych dokumentów o Auschwitz – podsuńcie im tę produkcję. Delikatność jest największym zarzutem jaki mam wobec „Fotografa z Mauthausen”, ale może dzięki takiemu zabiegowi prawda historyczna o tragedii II wojny światowej dotrze do większej ilości osób.

Hiszpańska produkcja Netflixa jest co prawda oparta na rzeczywistych zdarzeniach, ale trudno mi uwierzyć, że twórcy skrupulatnie studiowali różne źródła obrazujące codzienność w Mauthausen i wiernie ją odwzorowali. Może nie mam wystarczającej wiedzy, ale nie jestem odosobniona w opinii, że obóz z filmu Targarony bardziej wygląda na jeniecki niż koncentracyjny.

Kadr z filmu „Fotograf z Mauthausen”.

Akcja rozgrywa się w nazistowskim obozie koncentracyjnym, należącym do zespołu Konzentrationslager Mauthausen-Gusen. Więzień Francisco Boix (Mario Casas – gwiazda romansu „Trzy metry nad niebem”) w rzeczywistości został tam osadzony w 1941 roku. W filmie poznajemy młodego Hiszpana, kiedy już wprawnie wykonuje przydzielone mu zajęcie – fotografuje.

Francisco pod okiem niemieckich oprawców robi zdjęcia więźniom, którzy są przyprowadzani do jego prowizorycznego studia. Próbuje fotografować także niepostrzeżenie i prowadzić dokumentację wydarzeń w obozie. Zamierza pokazać światu okropieństwa, których jest świadkiem.

Kadr z filmu „Fotograf z Mauthausen”.

Głównym punktem zainteresowania są klisze. Francisco dokłada wszelkich starań, by należycie je ukryć, a w odpowiednim momencie wyprowadzić z obozu, wywołać i rozpowszechnić obrazy niedoli dręczonych więźniów.

Rozprowadza je różnymi kanałami – daje przyjacielowi, więźniarce z kobiecego obozu, chłopcu, który ma szansę wydostać się poza granice drutu kolczastego. Każdy, kto angażuje się w sprawę – ryzykuje życie. Jednak niektórzy są w stanie poświęcić bardzo wiele.

Kadr z filmu „Fotograf z Mauthausen”.

„Fotograf z Mauthausen” oburza mnie powierzchownością ukazania cierpienia więźniów. W pobliżu znajdował się największy austriacki kamieniołom granitu, a obóz należał do najcięższych w III Rzeszy. To do niego zmierzały marsze śmierci z Auschwitz-Birkenau, których uczestnicy po poznaniu warunków panujących w Mauthausen przyznawali, że woleliby wrócić do Auschwitz.

Tymczasem w filmie trudno dopatrzeć się cierpienia i wycieńczenia na twarzach i ciałach bohaterów. Nie są wychudzeni ani poranieni. Nie są nawet brudni. Wygląda na to, że całe dnie spędzają na rozmowach i żartach. Śpiewają i tańczą. Czasami tylko uciechy przerywa im krótka musztra.

Kadr z filmu „Fotograf z Mauthausen”.

Hiszpański dramat pozostawia wiele do życzenia, ale wydaje się być dobrym punktem wyjścia dla młodego widza, który dopiero poznaje historię eksterminacji z czasów II wojny światowej. Film nie jest zupełnie pozbawiony brutalnych scen, ale zdecydowanie ogląda się go łatwiej niż wiele innych produkcji o podobnej tematyce.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Alex Garland zabiera nas w centrum wojennego piekła niczym na rodzinną przejażdżkę na piknik....

Leave a Reply