– daję 7 łapek!

Sława ma swoje blaski i cienie. Twórcy przez chwilę grzeją się w świetle popularności i uwielbienia przez tłumy, kiedy wszystkie jupitery są skierowana w ich stronę. Zainteresowanie jednak mija równie szybko, jak przychodzi i pozostaje walka o powrót na scenę. Sam (Marc Maron) jest reżyserem filmów klasy B (bardziej C albo D), który marzy o wielkim, popularnym wrestling show, dzięki któremu zarobi pieniądze na swój wymarzony film. Tymczasem na ringu staną szalone dziewczyny, a soap operze będzie towarzyszyła „krwawa” walka. Netflix prezentuje neonową przygodę zanurzoną w latach 80. ubiegłego wieku. Jest gorąco!

Glow

GLOW

GLOW – neonowa przyjemność

GLOW jest zachwycającą mieszanką kobiecych charakterów. W ostatnich latach w tak ciekawy sposób zostały przedstawione bohaterki Wielkich małych kłamstewek HBO. Różnorodność, wielorakość spojrzeń na rzeczywistość, kobieca solidarność i wspólny cel to główne motywy serialu Netflixa. 15 dziewczyn, które się dopełniają, opowiadają swoje historie i tworzą fantastyczny ekranowy zespół. Choć pierwszy skrzypce odgrywa Ruth (Alision Brie) i Debbie (Betty Gilpin), trudno zapomnieć o przesympatycznej Carmen (Britney Young) czy ekscentrycznej Sheili „Wilczycy” (Gayle Rankin). Wszystkie, razem ze swoimi wadami i zaletami, przyciągają uwagę i pokazują, że „siła jest kobietą”.

Fabuła serial nie jest skomplikowana. Ruth marzy, aby zarabiać na aktorstwie. Przemyka z castingu na casting, z egzaltacją wygłasza kolejne teksty ze scenariusza i żyje od 1-ego do 1-ego. Jej najlepszą przyjaciółką jest Debbie. Niegdyś sławna aktorka serialowa, teraz matka i żona. Wspierają się i wspólnie kroczą przez życie. Do czasu… Kilka głupich decyzji i Ruth samodzielnie musi stawić czoła walce o swoją karierę. Trafia na casting do wrestling show. Pomimo nieciekawych początków, wpada po uszy. Dziewczyny, które przeszły przesłuchanie pochodzą z różnych środowisk, ale wspólnie mogą wiele. Zamieszkają w hotelu i rozpoczynają przygotowania do wielkiego show.

Glow

GLOW

Choć od początku wiemy, jak to się wszystko skończy, finał nie jest najważniejszy. GLOW pokazuje blaski i cienie przyjaźni, rodzicielstwa, samotności i zapatrzenia w marzenia. Daje przestrzeń na indywidualizm. A do tego jest niezwykle klimatyczne zanurzone w latach 80-tych. Niesamowite stroje, drapieżny makijaż i napuszone włosy przywodzą na myślą Gorączkę sobotniej nocy. Rytmy disco napędzają akcję, dodając jej charakteru. Sceny walki są fantastycznie zainscenizowane, a sceniczne alter ego każdej bohaterki zachwyca prześmiewczą formą i ogrywaniem stereotypów. Genialnie wypada Alison Brie, która niezwykle wytrwale przoduje całej gromadce, a jej rosyjski akcent brzmi fantastycznie.

Cały serial ma swoje wzloty i upadki. Czasami siada tempo – rozłożenie przygotowań do finału na 10 odcinków musi zagwarantować rozrywkę na każde 30 minut. Wielość bohaterek pozwala dobrze zagospodarować ten czas, choć czasami brakuje jakiegoś pazura, który nieco zdynamizowałby akcję. W końcu walka toczy się o ich przyszłe kariery, spełnione marzenia i jak najmniejszą liczbę siniaków!


Glow

GLOW

GLOW  jest zanurzony w czasach, o których opowiada. Wydaje się, że od kobiet wciąż oczekuje się pełnienia tradycyjnych ról społecznych, jednak stają się one coraz bardziej wyzwolone. Głodne doświadczeń i przeżyć są zaradne, przedsiębiorcze i zdeterminowane, by osiągnąć sukces. Twórcom udało się wyjść poza schematy, w zabawny sposób ogrywać stereotypy (płciowe czy rasowe) i opowiedzieć coś więcej o kobiecej solidarności. Fajnie jest patrzeć, jak w świecie wrestlingu i filmu – silnie związanym z mężczyznami, kobiety są górą!

 

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply