– daję 8 łapek!

Który gatunek porusza mnie w kinie najbardziej? Dokument. Jak ujęłam to w jednej z relacji z ukochanego przeze mnie festiwalu filmów dokumentalnych OFF CINEMA: „To się dzieje. Obok nas, rzeczywiście, nieodwołalnie”.

Kadr z filmu „Over the Limit”.





Cierpienie czy radość ludzi, których obserwujemy na ekranie, są prawdziwe. Łza, uśmiech, błysk w oku – niewystudiowane, niewyreżyserowane, naturalne, szczere, zarejestrowane tu i teraz, jeden do jednego. Jeżeli wyreżyserowane dramaty fabularne wciskają nas w fotel, a z oczu wyciskają łzy – cóż dopiero mówić o możliwości cichego podglądania rzeczywistej codzienności realnych bohaterów dokumentów!

Jedną z młodych mistrzyń w tej dziedzinie staje się reżyserka Marta Prus. Miałam pewne zarzuty względem jej etiudy, którą zrealizowała trzy lata wcześniej. „Mów do mnie” to dokument, który niesamowicie mnie poruszył, ale podzielam zdanie części odbiorców, że emocje widza są spowodowane w dużej części wkroczeniem w świat przedstawiony samej reżyserki. Gdyby nie podjęła ona trudnej – wymuszonej przez okoliczności w czasie realizacji projektu – decyzji o uczynieniu samej siebie bohaterką filmu, nie miałby on aż takiej siły rażenia.

Kadr z filmu „Over the Limit”.

Można by pomyśleć, że tym razem Marcie Prus się udało. Że to nie jej zasługą jest, że film zboczył na kontrowersyjne tory i osiągnął sukces. Nic bardziej mylnego! Kolejnymi projektami reżyserka udowadnia, że jednocześnie jest bardzo dobrze przygotowanym do swego fachu rzemieślnikiem oraz ma potrzebny w świecie kinematografii zmysł artystyczny. Ale co najważniejsze, realizując film wykazuje się empatią i cierpliwością. Bo w dokumencie najważniejszy jest człowiek.

„Over the Limit” z jednej strony zachwyca historią, która wydaje się być wyjęta z bajki, a jednak wydarzyła się naprawdę. Z drugiej strony jestem pod ogromnym wrażeniem warsztatu, zaprezentowanego przez reżyserkę i jej współpracowników podczas realizacji filmu oraz jego postprodukcji.





Tak, wiem, że pięć akapitów dalej wciąż nie wiecie, o czym właściwie jest najnowszy dokument Marty Prus. Robię to specjalnie. Bo „Over the Limit” ma odrobinę z thrillera, zupełnie jak nagrodzony Oscarem „Sugar Man”. Jeśli nie znamy prawdziwych historii osób przedstawianych w tych filmach, naprawdę możemy oglądać je z wypiekami na twarzy.

W „Sugar Man” prowadzimy wraz z twórcami śledztwo, mające na celu ustalenie sposobu śmierci tajemniczego muzyka, popularnego swego czasu w RPA. Jeżeli nie mieliśmy wcześniej do czynienia z Rodriguezem, zakończenie może nas zaskoczyć jak w dobrze skrojonej produkcji fabularnej. Jeśli jesteśmy ignorantami (ja jestem) i nie znamy bohaterki „Over the Limit” z pierwszych stron gazet (ja nie znałam), to obraz porwie nas podwójnie i bardzo wzruszy.



Margarita „Rita” Mamun ma 20 lat. Od dziecka trenuje gimnastykę artystyczną. Z różnymi rezultatami reprezentuje swój kraj na międzynarodowych zawodach. Tym razem przygotowuje się do wystąpienia w rosyjskich barwach na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro.

Dokument ma nie tylko wymiar indywidualny. Obserwujemy życie Rity – jej treningi, sytuację rodzinną, utrudnioną przez odległość relację z chłopakiem – wzloty i upadki kruchej dziewczyny gotowej na ogromne poświęcenia.  Ale film uchyla także rąbka tajemnicy na temat mechanizmu pracy Ogólnorosyjskiej Federacji Gimnastyki Artystycznej. Mamy szczęście być blisko nie tylko trenerki Rity – byłej zawodniczki Aminy Zaripovej, ale też samej szefowej federacji – Iriny Winer-Usmanowej. Obie panie są charakterne i stosują wobec sportowców nietuzinkowe metody.

Kadr z filmu „Over the Limit”.

„Over the Limit” to obraz psychologiczny, piękna sportowa kronika oraz – z punktu widzenia dokumentalisty – kolejny dowód na to, że nigdy nie wiesz, gdzie zaprowadzi cię twój bohater, a cierpliwość popłaca i może wydać na świat wielokrotnie nagradzane dzieło filmowe.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Alex Garland zabiera nas w centrum wojennego piekła niczym na rodzinną przejażdżkę na piknik....

Leave a Reply