Pięć diabłów to kina czucia i intuicji. Opowieść Léi Mysius utkana jest ze znanych schematów i motywów, ale daleko jej do banału zgranych rozwiązań. Ten film to podróż przez emocje i uczucia, supernaturalne zdolności, zapachy i rodzinne zawirowania. To coming of age i melodramat jakiego się nie spodziewacie. 

Przeczytaj także: Śubuk

Léa Mysius tworzy film pełen zakrętów i zawirowań, który pochłania bez reszty i pozwala się rozkoszować nie tylko pięknem kadrów, wyśmienitym aktorstwem, ale i sprawnie poprowadzoną historią. Reżyserka rozrzuca tropy. Buduje napięcie i skutecznie wprowadza nieco powietrza do dusznej atmosfery pełnej tajemnic z przeszłości. Już sam początek Pięciu diabłów zwiastuje, że nic nie będzie podane widzowi na tacy, a łączenie poszczególnych elementów będzie jego zadaniem. Całość otwiera ujęcie przerażonych dziewczyn na tle ognia. Co się wydarzyło? Na odpowiedź trzeba będzie poczekać. 

W centrum opowieści znajduje się Vicky (Sally Dramé). Urocza, nieco introwertyczna dziewczynka, która posiada niesamowity dar – czuły węch, który pozwala jej sprawnie poruszać się w otaczającym ją świecie i zbierać zapachowe wspomnienia. Kiedy w domu pojawia się siostra jej ojca, dziewczynka wyrusza w ciekawą podróż po przeszłości Julie (Swala Emati) i swojej mamy Joanne (Adèle Exarchopoulos). Odkrywanie wydarzeń z życia rodzicielki zmieni patrzenie Vicky na świat i na dobre wytrąci ją z beztroskiego dzieciństwa.

Przeczytaj także: Wieloryb

Pięć diabłów to świetna mieszanka gatunków, które rozpływają się w muzyce lat 80. Ładnie skomponowane kadry, opowieść zbudowana na kontrastach i przeciwieństwach, a także realizm magiczny. Mysius znajduje w filmie przestrzeń na bogactwo wątków. Opowiada o prześladowaniu w szkole, francuskiej wsi, które nie akceptuje odmienności, zakazanej miłości, nieszczęśliwym małżeństwie, losie, który plącze drogi i rodzinie. Choć wiele się dzieje, nie można narzekać na chaos. Francuska reżyserka trzyma wszystko pod kontrolą, dawkuje emocje i informacje, bawiąc się uwagą widza. Każdy znajdzie w tym filmie przestrzeń dla siebie i własne odczytanie tej historii, głównie za sprawą wieloznacznej ostatniej sceny.

Film Mysius to prawdziwa uczta. Jeden z ciekawszych filmów roku, który jest spełniony na wielu płaszczyznach. Zostawia jakąś cząstkę siebie w widzu i rezonuje z nim wiele dni po seansie. Ze mną z pewnością zostanie fenomenalna scena na karaoke, gdy Julie i Joanne śpiewają “Total Eclipse of the Heart”, a między słowami rozgrywa się tak wiele emocji, które rezonują przez resztę filmowej opowieści. Pięć diabłów to odurzająca wyprawa, w której spotykają się różne style, a popkulturowe odniesienia dają prawdziwą radość oglądania. Warto wybrać się na tę sensualną wycieczkę!

daję 8 łapek!

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply