– daję 5 łapek!

Krótkim podsumowaniem filmu Bena Younga mogłoby być hasło: „Na Netfliksie bez zmian”. Nadciąga apokalipsa. Świat się wali. Sztuczna inteligencja staje do walki z człowiekiem. Odbywa się próba sił w ponurej aurze rozpadu i beznadziei w świecie technologicznej przyszłości. Zagłada pozostaje wierna wizjom postapokalitpycznym, które pojawiają się w produkcjach tej platformy (Ładunek, The Rain czy Anihilacja) i – co więcej – trzyma niewygórowany poziom.

Peter (Michael Pena) jest pracowitym ojcem rodziny, którego dręczą niepokojące koszmary. Jego żona, Alice (Lizzy Caplan), nie potrafi uwierzyć w apokaliptyczne wizje i nieustannie odsyła męża do terapeuty. Nikt nie spodziewa się, że za snami kryje się tragiczna prawda – świat zbliża się na skraj załamania. Ben Young nie odkrywa od razu wszystkich kart. Pozostawia wiele niedopowiedzeń, próbując skrupulatnie rozpisać charaktery swoich bohaterów i dynamikę relacji panujących w rodzinie. Szkoda, że ten stan rzeczy nie ma przełożenia na zawiązanie akcji i zamianę dramatu rodzinnego w prawdziwą wojnę światów.



Zagłada przypomina Wojnę światów Stevena Spielberga. W spokojnym świecie zaczyna panować chaos, gdy gdzieś znikąd pojawiają się gigantyczne roboty siejące zniszczenie. Towarzyszy im złowroga muzyka i chwile zawieszenia w napięciu i oczekiwaniu na najgorsze. Postaci przypominające ludzi – kosmonautów w gigantycznych hełmach posiadają pojazdy, potrafiące jednym ruchem zniszczyć pokaźne budynki. Zdają się być wrażliwe na ruch, skanując otaczającą ich rzeczywistość świetlnymi promieniami. Jednak – wbrew pozorom – w filmie Younga nie chodzi o sam atak, ale rzeczywistość poprzedzającą tragiczne wydarzenia.

Kluczowym zagraniem dla zrozumienia nieco mętnej fabuły jest odkrywanie przeszłości bohaterów. Wystarczy jedna scena, by nadać całości sens. Niestety, to nie zmywa wrażenia niedopracowania i logicznych zawirowań już na podstawie scenariusza. Słyszymy banalne dialogi wypełnione kliszami, a bohaterowie są tylko marionetkami do opowiedzenia lekkostrawnej historii. Szkoda, że nie udało się Youngowi zbudować charakterów, za którymi chciałoby się podążać. Choć stara się nieco obrócić rozkład sił, panujący głównie w takich produkcjach, przejęcie pałeczki pewności siebie i dowodzenia akcją ratunkową rodziny przez Alice, wypada blado i mało wiarygodnie. Podobnie jest z wielką przemianą Petera – zagubiony i nieco osamotniony ze swoimi lękami i słabościami staje się silnym protektorem rodziny.

Pena i Caplan dobrze wywiązują się ze swoich ról na tyle, na ile pozwala im scenariuszu. Zagłada to młodszy i słabszy brat Wojny światów, który z uwagą i zachwytem patrzy na zdolnego członka rodziny. Jeszcze wiele mu brakuje, by osiągnąć ten sam poziom. Szczególnie, że od samego początku widać wizualną oszczędność. Ten film to sporo dobrych pomysłów, którym zabrakło dopracowania, by stały się idealne.

Related Posts

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Alex Garland zabiera nas w centrum wojennego piekła niczym na rodzinną przejażdżkę na piknik....

Leave a Reply