-daję 5 łapek!

Nastoletnia przygoda w świecie pełnym pokomenów. Zranione dziecięce uczucia, chęć odzyskania ojca i syndrom niewinnego bohatera, który uratuje ludzkość przed owładniętym żądzą władzy maniakiem. Wszystko to już było. Wszystko to już znamy. Pokémon: Detektyw Pikachu  nie przynosi niczego świeżego i na próżno poszukiwać w filmie Roba Lettermana zaskakujących zwrotów akcji. Teen drama, w której cichutko pika fanowskie serduszko. 

Tim (Justice Smith) wychowywał się bez ojca, który wyjechać do Ryme City, by rozwijać karierę detektywa. W mieście, w którym każdy człowiek posiada własnego pokemona skutecznie rozwiązywał kryminalne zagadki do czasu, aż trafił na niebezpieczny spisek. Kiedy znika w tajemniczych okolicznościach, Tim postanawia wyjaśnić, co się wydarzyło. Na miejscu poznaje detektywa Pikachu (głos Ryan Reynolds), byłego partnera Harry’ego, i razem postanawiają dowiedzieć się prawdy. Wkrótce dołączy do nich bystra dziennikarka Lucy (Kathryn Newton). 

Detektywistyczne śledztwo zaproponowane przez Lettermana nie ma w sobie dreszczyku emocji. Dla wszystkich, którzy oczekiwali wybuchowej rozrywki i sentymentalnej wędrówki do świata, w którym niegdyś rządził i królował Ash i jego pokemony, film może okazać się sporym rozczarowaniem. Głównie ze względu na prosty scenariusz i problemy z zaskakującymi zwrotami akcji. W opowiadanej historii brakuje sensownych rozwiązań przyczynowo – skutkowych, a twórcy z nie potrafią uwierzyć w inteligencję widzą, dlatego w dialogach szczegółowo objaśniają to, co dzieje się na ekranie. Trudno w takich warunkach o wartką akcję. Fabuła staje się niezwykle przewidywalna, a przez to nużąca. 

Czytaj także: Deadpool 2

Twórcy mogli liczyć na nostalgię fanów, przywracając do życia świat odświeżony przy pomocy Pokemon Go. Ku mojemu rozczarowaniu nie wykorzystali potencjały tkwiącego w uroczych stworkach. Cała frajda polega na wyłowieniu z tłumu poszczególnych typów pokemonów i przypominaniu sobie ich nazw. Nic ponad to nie wydarza się na ekranie, a efekty komputerowe nie należą do najlepszych.

Tym, co zdecydowanie udało się w Pokémon: Detektyw Pikachu jest wybór Ryana Reynoldsa jako dubbingującego Pikachu. Wśród jednowymiarowych postaci, którym brakuje werwy i życia, aktor kreuje zabawnego stworka skrywającego w sobie niezliczone tajemnice. Odważny, nieco szalony i zagubiony w nowej rzeczywistości stara się być silniejszym niż jest naprawdę. To on popycha Tima do działania i z wprawą podsuwa mu tropy do rozwiązania zagadki. Można wyczuć, że aktor czuje się przednio w swojej roli. Szkoda, że nikt więcej z pojawiających się na ekranie nie odczuwa takiej samej frajdy.

Pokémon: Detektyw Pikachu  nie jest filmem złym, od którego powinno się stronić. To przeciętna produkcja mówiąca o tym, jak bardzo potrzebni są rodzice. Jak wiele tęsknoty i pustki wywołuje brak ojca. Letterman pokazuje, że miłość i przyjaźń napędzają do działania, a w każdym z nas tkwi potencjał, by stać się bohaterem. Grunt to dobra motywacja, podążanie za mądrymi wzorcami i odwaga do przekraczania granic. 

Related Posts

„A Different Man” Aarona Schimberga z łatwością mógł stać się nowym filmowym odczytaniem „Pięknej...

Gangster składa ambitnej prawniczce propozycję nie do odrzucenia. Kobieta wyrusza na misję, która...

Piętno znanego nazwiska może ciążyć, paraliżować, bądź prowokować do działania. Simona Kossak...

Leave a Reply