Po niezwykle emocjonującym czwartym odcinku, Gra o tron nieco zwalnia tempa i daje przestrzeń na złapanie oddechu. Wciąż jednak sprawnie rozdaje karty i buduje napięcie, przypominając o starych bohaterach i zacieśniając więzi między pozostałymi.

Gra o tron/ fot. HBO

Gra o tron/ fot. HBO

Bronn swym chwalebnym czynem na polu walki zasłużył na niejeden zamek. I choć wciąż swoje poświęcenie tłumaczy pragnieniem otrzymania dużej zapłaty, trudno nie dostrzec jego zaangażowania i oddania wobec Jaime’go. Lannister doczekał się prawdziwego przyjaciela, który, być może, będzie jedyną osobą, która poda mu rękę w chwili zagrożenia. Tym bardziej, że gniew zdradzonej Cersei może być potężny. Królowa nie lubi, kiedy pewne rzeczy rozgrywają się za jej plecami, a potajemne spotkanie Jaime’go z Tyrionem nie ułatwia sprawy. Kiedy myślę o tych dwóch wątkach, trudno nie czuć rozczarowania rozwiązaniem, jakie zaproponowali twórcy. Widać, że serial zbliża się ku końcowi, dlatego nieustannie towarzyszą nam skróty i uproszczenia akcji.

Cliffhanger, który zakończył The Spoils of War, dostaje niezwykle banalne rozwiązanie. Mieliśmy świadomość, że Jaime przeżyje, ale niezwykle sprawne wyłowienie go z jeziora przez Bronna i bezpieczne – niemal – teleportowanie się do Królewskiej Przystani, odbiera uroku całemu sprawnie budowanemu napięciu. Dziwi fakt, że nikt z Dothraków nie ruszył na poszukiwania żołnierza, który zamachnął się na życie Matki Smoków. Podobnie jest ze spotkaniem braci. Od luźnej myśli rzuconej w kolejnej dyskusji, Tyrion dopina swego i pojawia się w zamku. Szybko, łatwo i przyjemnie przeskakujemy z miejsca na miejsce, z wprawą omijając takie zagadnienia, jak czas czy odległość. Cóż, zdołaliśmy się przyzwyczaić, coraz mniej nas to zaskakuje, ale skrótowość rozmowy między braćmi i banalnie szybkie osiągnięcie porozumienia zaczyna trochę niepokoić. Ich spotkanie jest kluczowe dla przebiegu akcji, ale zawieszenie broni, by wspólnie stawić czoła Nocnemu Królowi wydaje się nie do końca realne.

Gra o tron odcinek 5

Gra o tron/fot. HBO

Cersei jest otoczona ze wszystkich stron przez zdrajców i można wyczuć jej niepewność. Trudno się dziwić, że spotkanie braci traktuje, jak zdradę. Doskonale wiemy, że jej największą siłą jest umiejętność manipulacji, czy i tym razem kłamie, by zagwarantować sobie lojalność Jaime’ego. Czy naprawdę jest w ciąży, a może to kolejna rozgrywka szalonej królowej? Twórcy nieustannie podkreślają jej okrucieństwo, pewność siebie i ryzykowne działania. Widać, że nie cofnie się przed niczym i można się zastanawiać, czy ktoś ją powstrzyma przed zapamiętałym działaniem z dala od rozsądku.

W tym odcinku w końcu wydarzyło się coś ważnego w Cytadeli. O ile wcześniej Sam nieustannie próbował dotrzeć do Maestrów i przekonać ich o realności nadciągającego zagrożenia, zajmował się mniej chlubnymi zadaniami i przepisywał księgi, tym razem przeszedł do czynów. Za sprawą pozornie nieistotnej rozmowy z Gilly, która przeglądała starą księgę, dowiaduje się o możliwości unieważnienia małżeństwa. Dokonał go Rhaegar, by móc poślubić inną kobietę… To może oznaczać, że Jon Snow nie jest bękartem, a Targaryenem z prawami do Żelaznego Tronu. Daenerys nie będzie zadowolona.

Matka Smoków sprawia mi coraz więcej problemów. Staje się nieco chaotyczna w swoim działaniu i działa na kontrze. Z jej ust wylewają się gorące przemowy o miłości, chęci władania bez rozlewu krwi i sprawiedliwości, aby po chwili stawiać ludzi w płomieniach. Być może wciąż jest niedoświadczona i potrzebuje dobrych doradców – których co prawda nie słucha – ale trudno uniknąć wrażenia, że nikt tak naprawdę nie boi się młodej królowej, to smoki gwarantują jej posłuch.

Zachwyca natomiast scena Drogona z Jonem. Rozszalała bestia w obecności Snowa zamienia się w potulnego zwierzaka, który z lubością przyjmuje pieszczoty. Czy to nie dowód, że w jego żyłach płynie krew Targaryenów? Dziwi tylko brak wyraźnej reakcji ze strony Daenerys. Królowa jest zaskoczona, ale przechodzi nad tą sprawą do porządku dziennego. Staje się jedynie milsza i bardziej potulna wobec Króla Północy, a Jon zyskuje większą swobodę działania. Wydaje się, że romans wisi w powietrzu, a energia między nimi buzuje. Trudno jednak jednoznacznie mówić o uczuciach między Matką Smoków a Snowem, szczególnie kiedy Daenerys w podobny sposób reaguje na ser Joraha Mormonta. Jego powrót, by dzielnie służyć u boku Królowej, pełen jest pozytywnej energii. Znowu czeka nas seria ukradkowych spojrzeń!

Do świata Gry o tron powraca Gendry, ale nie jest to mocne i niezwykle znaczące wkroczenie postaci. Jedynie bawi swoją gotowością do walki i niekonwencjonalną bronią. Młot raczej rzadko jest wykorzystywany na polu walki. Jego spotkanie z Jonem i wyjawienie prawdy o swoim pochodzeniu – wbrew doradztwu Davosa – również nie robi wrażenia.

Gra o tron/ fot. HBO

Gra o tron/ fot. HBO

W Winterfell robi się nieco duszno od intryg i niewypowiedzianych pretensji. Atmosfera między siostrami staje się coraz cięższa, szczególnie że obie mają odmienne podejście do władzy. Sansa – obserwując najlepszych – staje się dobrym politykiem, czego nie potrafi do końca zrozumieć Aryia. To napięcie doskonale potrafi wykorzystać Littlefinger. Mieliśmy okazję wielokrotnie podziwiać jego umiejętności manipulacji i knucia. Tym razem widzimy, jak pewne siebie Aryia niepostrzeżenie wpada w jego sidła. Wydaje się, że to on jest najsilniejszym graczem w Winterfell. Ciekawe, do czego tak naprawdę zmierza.

Wyprawa za Mur, aby złapać jednego z żołnierzy armii umarłych zapewne zagwarantuje masę przeżyć i emocji w kolejnym odcinku. Mam nadzieję, że za tydzień czeka nas o wiele więcej akcji, a nie zawiązywania i rozpoczynania nowych wątków. Trudno w tej serii o jakąś zdrową równowagę. Z odcinków emocjonalnych wpadamy w nieco wolniejsze tempo opowiadania, które momentami może rozczarowywać. Szczególnie, że – zapewne w wyniku ograniczeń czasowych – twórcy dość często uciekają się do skrótów myślowych i szybkiego przeskakiwania między wątkami. Eastwatch pełne jest ważnych wydarzeń, znaczących spotkań i intrygujących rozmów, które – ponowie – stanowią długi prolog do kolejnego odcinka.

Related Posts

Po festiwalu w Toronto Przysięga Ireny zbierała dobre recenzje. Niestety nie będę podzielać tego...

Amy Winehouse była artystką, która potrafiła wejść głęboko w serce. Jej muzyka była pełna emocji,...

Alex Garland zabiera nas w centrum wojennego piekła niczym na rodzinną przejażdżkę na piknik....

Leave a Reply